Gdyby nie chodziło o działania wątpliwe etycznie lub niezgodne z prawem, upór oraz determinacja oszustów byłyby nawet godne podziwu. Od lat bowiem się nie poddają, krążąc w poszukiwaniu swoich ofiar także po legionowskich blokowiskach. I niestety nadal je znajdują, pomimo wielu apeli – zarówno pracowników SMLW, jak i służb mundurowych.
Bieżący sezon wiosenno-letni na razie potwierdza, że amatorzy tyleż łatwego, co nieuczciwego zysku tradycyjnie zrezygnowali z wakacyjnego wypoczynku. – W tym roku mamy wyjątkowo dużo oszustów podających się za pracowników firm współpracujących ze spółdzielnią, oferujących wymianę drzwi, okien, sprzedających czujniki dymu czy proponujących korzystną taryfę na energię elektryczną – potwierdza Monika Osińska-Gołaś, kierownik administracji osiedla Sobieskiego.
Problem w tym, że produkty owych firm oraz ich rzekome spółdzielcze referencje to w stu procentach lipa. I zamiast na przykład mniejszych rachunków za energię, lokatorów mogą czekać elektryzujące doznania całkiem innego rodzaju. Kosztujące czasem nawet dorobek całego życia. Bo złodzieje nie wahają się zabierać naiwnym ludziom wszystkiego, co tylko uda im się w ich mieszkaniach znaleźć. – Są to osoby, które po dostaniu się do lokalu wykradają znajdujące się tam oszczędności. Oczywiście w żaden sposób nie współpracują one z SMLW, stąd prośba do mieszkańców, szczególnie tych starszych: nie dawajmy nabierać się na takie oferty. Spółdzielnia, jeśli coś robi, najpierw kontaktuje się, wywiesza ogłoszenia, a w razie jakichś wątpliwości można zadzwonić i się zapytać. Tak więc powtarzam, nie wpuszczajmy obcych osób do mieszkań – apeluje administratorka.
Ponawiane przez pracowników spółdzielni ostrzeżenia prawdopodobnie odnoszą pewien skutek. Wciąż jednak zdarzają się przypadki, gdy oszustom udaje się zdobyć i czyjeś zaufanie, i pieniądze. Jak zwykle ofiarami przestępców najczęściej są seniorzy. – Wiemy o dwóch przypadkach na osiedlu Sobieskiego, gdzie w ostatnim czasie w takich okolicznościach zniknęły z lokali wszystkie oszczędności. Są to bardzo przykre sytuacje, dotyczące starszych osób, często łatwowiernych i naiwnych. Chciały dobrze, a wyszło bardzo źle. Dlatego nie wpuszczajmy do domu nieznajomych, a jeśli już to zrobimy, ani na chwilę nie zostawiajmy ich samych. Bo zawsze wtedy potrzeba im a to szklanki wody, a to długopisu, dowodu osobistego – czegoś, co trzeba znaleźć, by w tym czasie ktoś inny, najczęściej świetnie wyszkolony, zlokalizował kosztowności, biżuterię pieniądze, po czym je ukradł. Bądźmy ostrożni, ponieważ te osoby są naprawdę bardzo przekonujące – przestrzega Monika Osińska-Gołaś. Trzeba więc mieć się na baczności. I podobnie jak to czynią kierowcy, także w osiedlowym życiu stosować zasadę ograniczonego zaufania.