Większość z nas z całą pewnością słyszała – odrobinkę lekceważący, trzeba przyznać – zwrot „tajne przez poufne”, odnoszący się do jakiejś służbowej tajemnicy, która tajemnicą za wszelką cenę ma pozostać. Nawet jeżeli niekoniecznie owa informacja bądź przedmiot są szczególnie wielkiej (nie wnikając w ich rzeczywistą masę) wagi. Powyższe określenie wypisz-wymaluj pasuje do okoliczności zakupu najnowszego „dziecka” druhów z legionowskiej OSP.
Chodzi oczywiście o opisywaną ostatnio również na naszych łamach maskę tlenową z wbudowaną weń kamerą termowizyjną – żeby w trakcie akcji strażak się nie nudził i mógł sobie na monitorku zobaczyć, w którym miejscu dzieją się najgorętsze sceny. Z pozoru sprzęt jak sprzęt. Nowoczesny, ale przecież i maski z tlenem, i reagujące na temperaturę kamery to żadna technologiczna nowinka. W tym przypadku okazało się jednak, że rozmiar (tutaj, o dziwo, im mniejszy, tym lepiej) ma znaczenie. Dlatego też władze Stanów Zjednoczonych, czyli kraju, z jakiego omawiana zabawka pochodzi, zwracają uwagę, gdzie i komu producent ją sprzedaje. Na co bez wątpienia duży wpływ ma fakt, że jak nas konfidencjonalnym szeptem poinformowano, tego typu masek używają również tamtejsi, znani na całym świecie żołnierze. Tak więc zanim miejscy ochotnicy otrzymali sfinansowany przez legionowskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej prezent, cała transakcję musiały podobno klepnąć tamtejsze służby federalne. Jakie konkretnie i czy była to tylko formalność, nie mamy bladego pojęcia. Grunt, że wszystko poszło jak należy, dzięki czemu od kilku tygodni na swe ogniste bale maskowe ochotnicy z Legionowa mogą już zakładać nowy, wyjątkowo przydatny gadżet. Gadżet, w którym każdemu z nich jest do twarzy i można w nim pójść nawet w ogień!