O ile większość z nas nie widziała nigdy z bliska żadnej wojny, w bitwach uczestniczymy na każdym kroku. Często zresztą o tym nie wiedząc. Sztandarowym przykładem takiego boju jest trwająca od kilku niedobrych lat potyczka, w jaką wciągnął kraj rząd Zjednoczonej Prawicy. Kraj, a właściwie telewidzów, których zaciężna armia szefa „TVPiS” postanowiła złupić z wiedzy, rozumu, po czym wziąć w światopoglądowy jasyr. Trudno rzetelnie ocenić, jak wiele owa jatka pochłonęła dotąd ofiar, lecz wytoczoną przez władzę bitwę pod Kurskim wygrać będzie masom bardzo trudno. Pomijając już ten drobny szczegół, że gdyby nawet myślący wróg zadał propagandowej machinie jakieś straty, „Wiadomości” pominą to milczeniem…
W odróżnieniu od starcia na Łuku Kurskim – największej bitwy pancernej w dziejach, Kurski jako dowódca unika frontalnego starcia. Dlatego w efekcie tej pierwszej strzelanki powstał istny raj dla złomiarzy, a spowodowanych przez Jackowych wojów strat na oko nie widać. I tu trzeba oddać ich wodzowi szacun, bo świadomość narodu rozjeżdża on gąsienicami swych audycji w dość subtelny sposób. Z przebiegłością godną rosyjskich dyplomatów serwuje medialne środki odurzające, oburzające wprawdzie tych z „gorszego sortu”, lecz przez całą resztę uwielbiane. Puszczane w porach największej oglądalności kabarety i gale disco polo mają wywindować skalę rozbawienia narodu do rekordowego poziomu mega-harców. Jest też coś do wpuszczania w kanał seniorów: ściągane zewsząd telenowele, sprawiające, że TVP gości w ich domach częściej niż książka czy rzetelna gazeta. I dobrze, bo tak uformowany człek chętniej uwierzy w świat według „Dziennika telewizyjnego” oraz publicystów, których maniery, intelektualne wyrafinowanie i lekkość satyry snują się po eterze z gracją T-34. Cała pociecha w tym, że łatwo się przed atakami własnego telewizora obronić. I to jednym palcem – na pilocie.