„Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las” – to znane powiedzenie jak ulał pasuje też do Legionowa. A ma pasować jeszcze bardziej, bo myśląc o zdrowej przyszłości kolejnych pokoleń mieszkańców, ratusz planuje masowe nasadzenia nowych drzew. Lecz w odróżnieniu od wcześniejszych tego typu akcji, tym razem chodzi o działania na ogromną, przynajmniej jak na lokalne warunki, skalę. O prawdziwą zieloną rewolucję.
Czy owa rewolucja jest w mieście naprawdę konieczna? Tu zdania będą zapewne podzielone. Za to każdy zgodzi się z tezą, że wyjdzie mu ona na zdrowie. Bo na takiej inwestycji po prostu nie da się stracić. – Wszyscy wiemy, że Legionowo jest atrakcyjnym miejscem do mieszkania: ludzie mają swoją własność, spółdzielnia ma swoją własność i mają prawo gdzieś inwestować. Tak więc zieleni trochę w nim ubywa. Ten pomysł wynika wprost z naszej potrzeby, żeby to ludziom zrekompensować, wielokrotnie zrekompensować – podkreśla prezydent Roman Smogorzewski.
Do udziału w kolejnej batalii o czyste powietrze urząd chce rzucić aż 50 tysięcy drzew. Miejsca, gdzie będą one walczyć o lepszy klimat, wybiorą już sami legionowianie. – Akcja „Dogęszczamy zielenią” to taka trochę odnowiona forma sadzenia drzew w Legionowie. Chcemy zaproponować naszym mieszkańcom włączenie się do tej akcji poprzez sadzenie drzew u nich na działkach, na terenie szkół, przedszkoli i różnych wspólnot. Generalnie, zapraszamy do udziału w akcji wszystkich tych, którzy chcieliby posadzić u siebie drzewo – zachęca Anna Szwarczewska, kierownik referatu kultury i współpracy Urzędu Miasta w Legionowie. Ta swego rodzaju gra w zielone to dla jego pracowników nie pierwszyzna. – Jak spojrzy się na Legionowo, choćby przez Google Maps, to naprawdę jest to zielone miasto. Kiedy nie wierzy się tylko jakiejś opozycyjnej propagandzie i przejdzie się przez to miasto, naprawdę widać w nim bardzo wiele drzew i zieleni. Ale oczywiście może być ich więcej. Już wcześniej, przed pandemią, prowadziliśmy między innymi akcje rozdawania ziół, drzew i krzewów, w wielu miejscach zakładamy też kwietne łąki. A teraz przyszło mi do głowy, że byłoby fajnie, gdyby każdy mieszkaniec mógł być z siebie dumny i mieć swoje nowo posadzone drzewo, do którego mógłby później przychodzić z dziećmi czy wnukami i patrzeć, jak ono dorasta razem z nim – opowiada gospodarz ratusza.
Po zasięgnięciu opinii specjalistów urzędnicy planują nabyć takie gatunki drzew, które rosły na tym terenie już przed wiekami i dobrze znoszą piaskowe podłoże. Choć oczywiście, szczególnie w początkowej fazie wzrostu, większości z nich bez wątpienia przyda się pomocna dłoń człowieka. – Referat ochrony środowiska chce zakupić w przyszłym roku przede wszystkim sosny, brzozy, lipy oraz dęby, po czym przekazać te sadzonki wszystkim tym, którzy chcieliby zasadzić na swoim terenie nowe drzewa – informuje Anna Szwarczewska. A jej szef dodaje: – Zwracamy się i do spółdzielni, i do wspólnot mieszkaniowych. Będziemy za darmo rozdawali te sadzonki, ale też pomagali w wyborze lokalizacji, aby nie były one sadzone na przykład na sieciach miejskich, no bo wiadomo, że przy jakiejś awarii czy przebudowie trzeba by takie drzewa usunąć. A tego chcielibyśmy uniknąć. W naszą akcję będą włączone miejskie spółki oraz wszystkie miejskie nieruchomości, szkoły, przedszkola. I wszędzie tam, gdzie to jest możliwe i gdzie upiększy teren, nie ograniczając przy tym możliwości normalnego jego użytkowania, będziemy chcieli te 50 tysięcy drzew posadzić.
W mieście o stosunkowo skromnej powierzchni tak potężna armia nowych drzew powinna być dobrze widoczna. Zwłaszcza gdy minie już kilka lat i zdołają one w Legionowie – dosłownie i w przenośni – głębiej zapuścić swe korzenie. Tak czy inaczej, jeżeli nowy pomysł ratusza chwyci, miejscy włodarze zamierzają pójść za ekologicznym ciosem. – 50 tysięcy drzew to dużo, ale myślę, że można posadzić ich więcej. Zapraszam wszystkich mieszkańców, jeżeli mają jakieś pomysły, gdzie jeszcze warto byłoby je dosadzić, niech zgłoszą swoje sugestie do urzędu miasta – zagrzewa do ekologicznego boju Roman Smogorzewski. Wygląda więc na to, że w przyszłym roku słowo „dogęszczanie” zyska w Legionowie całkiem nowe znaczenie. I z tą jego wersją mieszkańcy raczej nie będą mieć na pieńku.