Oprócz drukowania pieniędzy oraz niemrawych prób opanowania inflacji Narodowy Bank Polski zajmuje się też innymi rzeczami. Przygląda się na przykład rynkowi nieruchomości mieszkaniowych w Warszawie i okolicach. To, co tam ostatnio wypatrzył, daje do myślenia. A zarazem, w dłuższej perspektywie czasowej, może i powinno budzić poważny niepokój.
Z perspektywy legionowian oraz ich sąsiadów z powiatu dane zawarte w tegorocznym raporcie NBP mogą być co najmniej zaskakujące. Wychodzi bowiem na to, że w kwestii budowania nowych mieszkań – lub jak kto woli: dogęszczania – sąsiedzi ze stołecznego „wianuszka” są o wiele skuteczniejsi. – Powiat legionowski, za drugi kwartał 2021 roku, ma niemal najniższy udział w aglomeracji warszawskiej w nowych inwestycjach. Są powiaty mające dwadzieścia kilka lub kilkanaście procent, a nasz powiat skromny jeden procent. Co oznacza, że jest prawie najmniej zabudowywanym terenem w aglomeracji warszawskiej – zauważa Szymon Rosiak, prezes zarządu SMLW w Legionowie.
Takie są fakty. Okazuje się, że za połowę nowych mieszkań, jakie powstały na terenie „wianuszka”, odpowiadają (mniej więcej po równo) dwa powiaty: żyrardowski i wołomiński. Na drugim biegunie jest powiat nowodworski, który jako jedyny ustąpił legionowskiemu w mieszkaniowych statystykach (0,7 proc.). W Legionowie i sąsiednich gminach wyglądają one, rzecz jasna, inaczej, lecz nie zmienia to faktu, że na tle sąsiadów buduje się w nich stosunkowo niewiele. Być może właśnie tym można wytłumaczyć częste ostatnio sytuacje, gdy za liczące sobie pół wieku lokale na osiedlu Batory klienci płacą 30 proc. więcej niż za nowe. – Warszawa ma powierzchnię równą Paryżowi i pięciokrotnie mniej mieszkańców. A mówi się, że Warszawa jest zagęszczona, a Paryż jest pięknym miastem, cudownym do zamieszkania. To są jakieś bzdury. My powinniśmy intensywnie zabudowywać tereny, tworząc jednocześnie miejsca rekreacji i nie niszcząc zieleni – twierdzi Szymon Rosiak.
Zdaniem prezesa SMLW potencjał miasta w tym zakresie jest jednak na wyczerpaniu. Kłopot w tym, że mała liczba nowych mieszkań przekłada się też w Legionowie na strukturę demograficzną jego obywateli. Jeśli chodzi o spółdzielnię, spośród około 19 tysięcy zarejestrowanych mieszkańców jej zasobów ponad 8 tysięcy to seniorzy. – Obserwujemy bardzo niepożądane zjawisko, gdzie dzieci w wieku 0-10 lat mamy tylko nieco ponad tysiąc i mniej więcej tyle samo młodzieży w wieku 11-20 lat. I obserwujemy taką prawidłowość, że jeżeli człowiek się usamodzielnia – zakłada rodzinę czy usamodzielnia się w sensie mieszkaniowym, to najczęściej nie w Legionowie – bo w Legionowie nie ma gdzie – przypomina prezes. A jeśli już znajdzie się miejsce na nowy blok, jego budowa szybko zostaje oprotestowana. – W Legionowie stworzyła się dziwna atmosfera protestów przeciwko stawianiu budynków wielorodzinnych. Natomiast nikomu nie przeszkadza robienie tych „baraków”, które rzekomo nazywają się budynkami jednorodzinnymi, a w rzeczywistości są budynkami wielorodzinnymi, tylko położonymi na bok. Pomijając już kwestię funkcjonalności tych budynków, generują one problemy np. z miejscami parkingowymi. Niektórymi ulicami nie da się jeździć, bo chociaż w teorii te obiekty mają miejsca parkingowe, ale i tak wszyscy parkują na ulicy. No i nie sposób jest przejechać. Gdy dwa samochody próbują się minąć, to jeden jest zablokowany.
W ten oto sposób zablokowany może też zostać dalszy rozwój miasta. Bo podobnie jak to się dzieje z uczniami i subwencjami w oświacie, za każdym nowym mieszkańcem przychodzą do gminy pieniądze. Po wprowadzeniu w życie Polskiego Ładu będą one wprawdzie mniejsze, ale nadal bardzo znaczące. – Cały ratunek dla budżetu gminy to jest posiadanie jak największej liczby mieszkańców o dobrych dochodach. Nie wiem, jak to będzie w przyszłym roku, ale dotychczas 39 proc. PIT-u, który my wpłacamy, trafia do kasy gminy. Jeśli byśmy zabrali te wpływy, to ona nagle nie ma z czego żyć. Te sygnalizowane zwolnienia podatkowe mogą zdecydowanie obniżyć dochody gminy, ale wciąż najwięcej przychodów ma ona ze swoich mieszkańców.
Co zatem może się stać, gdy zaczną spadać zarówno ich liczba, jak i wpływy z podatków? Scenariusz kreślony przez szefa legionowskiej SMLW do optymistycznych nie należy. – Legionowo czeka starość i jeżeli się nic nie zmieni – spadek dochodów własnych gminy. A jeśli spadek dochodów własnych gminy, na to i pewien marazm, który się pojawi. No bo z niczego, jak się nie ma pieniędzy, to nic się nie da zrobić. I tego się obawiamy – przyznaje Szymon Rosiak. Póki co, podczas gdy wiele polskich miast się wyludnia, Legionowo dzielnie się przed tym broni. Przyszłość pokaże, na jak długo wystarczy mu do tego mieszkaniowego potencjału.