Kiedy dekadę temu Elżbieta Kaczyńska zaczęła pomagać Polakom na Wschodzie, szybko znalazła wsparcie: i wśród krewnych, i w swojej drugiej rodzinie – działającej przy parafii św. Jana Kantego wspólnocie Rodzina Pielgrzymkowa. Dzięki temu legionowska akcja gładko nabrała organizacyjnego rozpędu. Za sprawą pandemii tegoroczna edycja „Paczki na Kresy” napotkała jednak komplikacje, dlatego konwój z darami nie dotarł do beneficjentów przed Wigilią. Ale co się odwlecze…
Mimo przesunięcia terminu organizatorzy są pełni optymizmu. – Cieszymy się, że w tym roku się nam udało, bo w ubiegłym było to niemożliwe. Odwiedzimy wkrótce dwie szkoły. W jednej, w Starych Trokach, jest 250 dzieci, mamy też wyznaczone rodziny znajdujące się w ogromnej potrzebie. I dla nich są paczki żywnościowe, choć oczywiście w zależności od stanu rodziny ich liczba jest inna. Drugą, nieco mniejszą szkołę, również polską, mamy w Połuknie. I tam również czekają potrzebujące rodziny, natomiast do rąk każdego ze 120 uczniów trafią paczki ze słodyczami. Następne spotkanie mamy z polskim zespołem Troczanie, a czwarte w Jaworiszkach, z seniorami, o których także nie wolno nam zapomnieć, bo to przecież głównie dzięki nim wciąż można tam usłyszeć polski język – mówi Elżbieta Kaczyńska.
W zbiórce darów dla kresowiaków tradycyjnie pomógł legionowski ratusz, pomogło starostwo, pomogła też młodzież. Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 1 działali w sklepach sieci Biedronka, a licealiści z Królewskiej Dwójki w swej macierzystej placówce. – Przemyśleliśmy to i stwierdziliśmy, że ten rok jest jednak jeszcze zbyt niebezpieczny i nie chcemy narażać naszych uczniów na ryzyko zachorowania tuż przed świętami. Stąd pomysł zbiórki żywności w szkole, ale nie takiej, że każdy przynosi coś kiedy uważa i wtedy te efekty są niezbyt duże, tylko postanowiliśmy zrobić to w krótki, lecz intensywny sposób – opowiada Ewa Konarzewska, opiekun wolontariatu z II LO w Legionowie. Na zachętę wśród uczniów ogłoszono też mały konkurs. – Padła obietnica, że klasa, która wykaże się największą ilością przyniesionych artykułów spożywczych, dostanie nagrodę-niespodziankę. I podejrzewam, że to było bardzo dużą zachętą, ponieważ wyniki tej zbiórki były bardzo dobre, zwłaszcza jak na sześć zdalnie nauczanych klas. Zgromadziliśmy ponad 160 kg żywności, więc jestem dumna z moich uczniów, ale również z ich rodziców.
Zdaniem Barbary Mierzejewskiej, do niedawna kierującej miejskim żłobkiem, taka międzypokoleniowa współpraca jest bardzo ważna. Czego zresztą dowiodła, realizując ją również wśród legionowskich maluchów. – To jest bardzo cenne, że młodzi ludzie tak chętnie uczestniczą w tej akcji. I że nie tylko osoby dorosłe oraz starsze dostrzegają ten problem. A Elżbieta Kaczyńska dodaje: – To jest piękna lekcja historii. Bo nie oszukujmy się, dzisiaj dzieci i młodzież, czasem nawet czterdziestolatkowie, nie wiedzą, co oznacza słowo „Kresy”. A kiedy już tam pojadą, to się dowiadują i często pytają: „Czemu my wcześniej o tym nie wiedzieliśmy?”. Dlatego bardzo dziękuję wszystkim ludziom, którzy mi przy tej okazji pomagają, bo sama bym sobie z tym nie poradziła. To by było po prostu niemożliwe logistycznie.
Na dowód wystarczy przytoczyć kilka liczb. Do żyjących na Litwie rodaków, w tym do 90 polskich rodzin, trafi ponad 400 paczek z żywnością, słodyczami i chemią gospodarczą. W sumie aż 2,5 tony artykułów pierwszej potrzeby. Ale i takich, czego przykładem polska flaga, ważnych z całkiem innych powodów. Pracy jak zwykle było co niemiara. – Elżbieta po kolei dokumentowała, jak wędrowały zebrane produkty spożywcze, jak przebiegała ich segregacja i jak było to pakowane w kartony. A wszystko jest w tej chwili odpowiednio przechowywane, zanim zostanie przeprowadzony transport – mówi Barbara Mierzejewska.
W przyszłości, aby uniknąć formalnych kłopotów ze zbiórką darów, organizatorzy akcji planują założyć stowarzyszenie. Ich zdaniem nie wszyscy bowiem są jej życzliwi. – Miałoby ono osobowość prawną, dzięki czemu łatwiej byłoby nam przebrnąć pewne bariery, takie organizacyjne i formalno-prawne. Poza tym wytrąciłoby to argumenty co niektórych podmiotów działających w Legionowie o tym, że zbieranie darów przez wspólnotę Rodzina Pielgrzymkowa, a następnie przygotowywanie paczek i wyjazd do Polaków na Kresy, jest formą – jak nam sugerowano – rzekomo nielegalnego działania – zwraca uwagę Barbara Kochowska, sąsiadka pani Elżbiety, która od początku wspomaga ją w charytatywnym dziele.
Owo działanie jest oczywiście nie tylko legalne, ale też bardzo potrzebne. Nawiasem mówiąc, Rodzina Pielgrzymkowa pomaga rodakom z Kresów na różne sposoby. Także udzielając gościny podczas ich pobytów w naszym kraju. – Myśmy im organizowali noclegi, wyżywienie, atrakcje na miejscu, tak więc nasza pomoc miała nie tylko formę materialną i nie ograniczała się tylko do świąt, ale miała całoroczny charakter – podkreśla Barbara Kochowska. – My mamy obowiązek wysłać dzieci do szkoły, a tam polskie szkoły chce się zamykać. Tymi symbolicznymi paczkami żywnościowymi naszych rodaków nie nakarmimy, natomiast pomagamy im psychicznie, utwierdzając ich w przekonaniu, że te szkoły są bardzo potrzebne i powinny pozostać polskie – uważa Elżbieta Kaczyńska.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie i…pojedzie, ciężarówka z darami dla Polaków mieszkających na Litwie wyruszy z Legionowa 9 stycznia.