Pobicie rekordu świata to jedno, ale jego oficjalne zatwierdzenie to całkiem inna sprawa. Michał Perl, legionowski czempion w pływaniu zimowym, na „klepnięcie” osiągniętego w Murmańsku czasu, w jakim pokonał 50 metrów stylem klasycznym, czekał nie dni, nie tygodnie czy miesiące, lecz… całe lata.
Swoją rekordową pięćdziesiątkę Michał Perl zaliczył, jako się rzekło, w Rosji, podczas swego debiutu na Mistrzostwach Świata w Lodowym Pływaniu, które w 2019 roku odbywały się w słynącym z arktycznego klimatu Murmańsku. Wtedy to, ścigając się na wolnym powietrzu w wodzie o temperaturze zera stopni Celsjusza, 50 metrów popularną „żabką” zawodnik Delfina Legionowo pokonał w 32,69 s. Oznaczało to, że pobił tym samym dotychczasowy rekord świata. Pobił, póki co, nieoficjalnie.
Ciesząc się z osiągniętego rezultatu, polski mistrz nie spodziewał się wtedy zapewne, że wpisanie jego wyczynu do pływackich kronik potrwa tak długo. Cierpliwość się jednak opłaciła. – Na oficjalne zatwierdzenie nowego rekordu świata przez federację lodowego pływania (International Ice Swimming Association – przyp. red.) musiałem czekać niemal trzy lata. Dzisiaj uśmiech nie schodzi mi z twarzy i nie dowierzam w to, co się stało. Marzenia naprawdę się spełniają i jestem dumny, że udało mi się to osiągnąć – cieszy się Michał Perl. Mając na względzie mnóstwo krążków, jakie do tej pory zgarnął on w trakcie zimowych czempionatów, rekord świata śmiało można uznać za przysłowiową wisienkę na medalowym torcie. Torcie, rzecz jasna, lodowym.