W niedzielny wieczór (13 lutego) siatkarki IŁ Capital Legionovii miały okazję potwierdzić, że trzeciego miejsca w stawce nie zajmują przypadkowo. I grając u siebie z kaliską Energą, zrobiły, co do nich należało. Gospodynie oddały jej tylko jednego seta, dzięki czemu umocniły się na ligowym podium.
Ósme w TAURON Lidze kaliszanki niejeden już raz dowiodły, że sam atut własnego parkietu to za mało, aby dać im radę. Z kolei Novianki przegrały w tym sezonie tylko cztery razy i porażki z walczącą o play-offy Energą raczej nie brały pod uwagę. Co prawda występowały bez kontuzjowanej Mai Tokarskiej, ale weszły w mecz całkiem dziarsko, szybko obejmując prowadzenie 3:1. Choć goście zaliczyli gorszy start, nie pozwalali miejscowym na zdobycie większej przewagi. Wręcz przeciwnie, po kilku minutach było już po 7. Gra zrobiła się wyrównana, a prowadzenie obejmowała raz jedna, raz druga ekipa. Kaliszankom zdarzały się wprawdzie proste błędy, ale za to, np. kiwkami, bez trudu przedzierały się przez obronę gospodyń. Gdy po dwóch błędach Olivii Różański zrobiło się 18:18, sytuację uratowała zwracająca uwagę bujną fryzurą Gyselle Silva, zdobywając dla drużyny kolejny punkt. Lecz następny padł łupem gości, co zwiastowało zaciętą końcówkę seta. Przy stanie po 20 Yaprak Erkek zdecydowała się na mocny atak, który dał Legionovii prowadzenie. Kiedy ta zdobyła kolejne „oczko”, Adam Czekaj pierwszy raz wziął dziewczyny na rozmowę. Te jednak na finiszu trochę się pogubiły, a sporo ryzykujące Novianki robiły swoje i (po zarządzonej przez trenera Chiappiniego wideoweryfikacji) wygrały do 22.
Drugie rozdanie obie ekipy rozpoczęły z dużą, nomen omen, energią. Początkowa wymiana ciosów była z lekkim wskazaniem na miejscowe. Tyle że to, co zyskiwały w ataku, traciły czasem przez głupie błędy w obronie. Na szczęście bilans miały generalnie korzystny, dzięki czemu to kaliszanki musiały gonić wynik. I dogoniły go przy stanie 7:7. Znów walka toczyła się punkt za punkt, a obie drużyny zaciekle biły się o każdą piłkę. Mniej więcej w połowie seta „siadła” w Legionovii zagrywka, co szybko przełożyło się na trzypunktowe prowadzenie Energii 14:11. Nic dziwnego, że Alessandro Chiappini od razu poprosił o czas. Podrażnione legionowianki wzięły się do pracy i szybko zrobiło się po 16. Niestety równie szybko straciły trzy „oczka”, co w tej fazie seta pachniało już jego stratą. Po stronie gości świetnie atakowała Ewelina Żurowska, z którą Novianki miały sporo kłopotów. Kiedy przegrywały 19:23, sytuacja zrobiła się naprawdę poważna. Trener Chiappini próbował jeszcze zmotywować drużynę do pościgu, lecz nic z niego nie wyszło. Pierwszego setbola Energa miała przy stanie 24:20 i drugiego już nie potrzebowała.
Początek trzeciego seta mało różnił się od poprzednika. Znów obie ekipy szły łeb w łeb i żadna nie mogła pozwolić sobie na większy luz (10:10). Z perspektywy dramaturgii spotkania było to nawet korzystne. Z punktu widzenia legionowskich kibiców zgromadzonych w IŁ Capital Arenie – nie do końca. W połowie seta atak po prostej Oli Gryki wyprowadził miejscowe na 13:11, a w kolejnej akcji swoje dołożyła grająca w Legionowie Kubanka. Po wziętym przez sztab Energii czasie goście znów stracili dwa „oczka”, dając legionowiankom najwyższe tego dnia, pięciopunktowe prowadzenie. Nic sobie z tego nie robiąc, próbowali jeszcze doprowadzić do wyrównania. Gdy byli już blisko osiągnięcia tego celu (18:19), trener Chiappini zdecydował się wybić rywali z uderzenia. Plan się powiódł, bo kaliszanki zepsuły zagrywkę. Do końca się jednak nie poddały i zwycięstwo w trzeciej partii Novianki musiały dosłownie wyszarpać. Odważnym atakiem ze skrzydła wynik na 25:22 ustaliła Yaprak Erkek.
Początek czwartego seta należał do Novianek, które błyskawicznie odskoczyły na 5:1. Nie był to jeszcze kapitał, który deprymująco wpłynąłby na gości, lecz pozwalał już na większe ryzyko przy konstruowaniu akcji. Kiedy zrobiło się 11:6, trener Czekaj dłużej już nie… czekał i dał zawodniczkom kilka uwag. Chyba dobrych, bo kolejne trzy akcje wygrały. Wygrały w wielkich bólach, ponieważ w tej fazie gry obie drużyny broniły wręcz koncertowo. Legionowianek nie zbiło to jednak z tropu i po chwili znów prowadziły kilkoma „oczkami” (14:10). Ich przewaga stopniowo rosła, wiele więc wskazywało na to, że tie-breaka w tym meczu nie będzie. Ale gdy kaliszanki zdobyły dwa punkty z rzędu (14:17), Alessandro Chiappini na wszelki wypadek dał drużynie chwilę oddechu. Pomogło na krótko, bo po paru minutach Energa przegrywała już tylko 16:18. Wtedy grające na luzie, świetnie blokujące gospodynie dodały gazu i ponownie odjechały na pięć punktów (22:17). Pozostawało im tylko postawić przysłowiową kropkę nad i, co zrobiły w piorunującym tempie, wygrywając do 18. I mogły już zacząć cieszyć się ze zwycięstwa.
IŁ Capital Legionovia Legionowo – MKS Energa Kalisz 3:1 (25:22, 20:25, 25:22, 25:18)
Legionovia: Różański, Stefanik, Erkek, Silva, Gryka, Grabka, Lemańczyk (libero) oraz Szczyrba, Damaske, Dąbrowska.
MKS: Dudek, Drużkowska, Żurowska, Kucharska, Łukasik, Cygan, Wysokińska (libero) oraz Miechowicz, Bałuk (libero), Mucha, Gajewska.
MVP: Alicja Grabka (IŁ Capital Legionovia Legionowo)