Zaledwie kilka dni przed rosyjskim najazdem Ukrainy, w sobotę (19 lutego), legionowski Miejski Ośrodek Kultury zaprosił mieszkańców na koncert pieśni i ballad Bułata Okudżawy. Swoje interpretacje utworów słynnego barda z czasów Związku Radzieckiego przedstawił w sali widowiskowej ratusza Piotr Kajetan Matczuk.
Artysta, wspomagany na scenie przez dwóch wybornych instrumentalistów, od początku złapał świetny kontakt z publicznością. – Takie słuchy chodzą, że państwo lubicie piosenki Bułata Okudżawy. To prawda? – z uśmiechem zapytał wokalista. Po czym, słysząc gromkie „taaak!”, odpowiedział: – My też. Czy więc mogę powiedzieć, że dzisiejszego wieczoru jesteśmy tu, w Legionowie, wśród przyjaciół Bułata Okudżawy? Tak? Czyli to znaczy, że trochę razem pośpiewamy…? No to dobrze!
Swoją obietnicę legionowianie szybko spełnili, z ochotą dołączając się wokalnie w refrenach znanych sobie utworów. Było to tym przyjemniejsze, że lider zespołu, plus gitarzysta Artur Chyb oraz basista Tomasz Imienowski, wykonywali kawał dobrej muzycznej roboty. Śpiewając zarówno po polsku, jak i w oryginale, starali się odtworzyć specyficzny klimat pieśni Okudżawy. Z dzisiejszej perspektywy szczególnie złowieszczo zabrzmiała zwłaszcza ironiczna „Ballada amerykańskiego żołnierza” – amerykańskiego, bo o radzieckich sołdatach popularny pieśniarz otwarcie śpiewać w ten sposób przecież nie mógł… „Raz tupnę podkutymi buciorami, automat w garści, torba z sucharami. W ochronną barwę władza mnie ubierze – jak dobrze być żołnierzem, żołnierzem”.
Zaaranżowane na bas oraz dwie gitary akustyczne, pieśni Bułata Okudżawy zabrzmiały w Legionowie oryginalnie i świeżo. Ich interpretację Piotra Matczuka doceniono też zresztą w samej Rosji, niedawno zapraszając tam jego zespół na występ. Mając kontakt ze zwykłymi mieszkańcami dawnego Kraju Rad, artyści przywieźli stamtąd wiele miłych wspomnień. Czasem z pozoru śmiesznych, ale zawsze ciekawych i pouczających. – Nie wiem, jakim sposobem Rosjanie to poznali, ale gdy tylko wysiedliśmy z samolotu, od razu poznali, że jesteśmy niezdezynfekowani. Postanowili nas więc zdezynfekować. I w zasadzie to jest koniec historii, bo dalej nic nie pamiętam… Następnego dnia, przebudziwszy się z bólem głowy, stwierdziłem z rozkoszą, że jest jeszcze parę godzin do koncertu. Dokonaliśmy regeneracji, zagraliśmy koncert, a po nim zaproszono nas na bankiet. Wyglądał on tak, że był stół przykryty białym obrusem i nagle na tym pustym stole stanęła butelka wódki i taki wielki, potężny talerz słoniny. Nie wiem jak państwo, ale ja na co dzień nie jadam takich rzeczy, no i trzeba było jakoś kulturalnie wybrnąć z tej sytuacji. Zapytałem: „A co to takiego?”. A oni, oburzeni: „Nu kak? Czipsy!”… Chciałem państwu powiedzieć, że gdybyście się wybierali do Rosji, alkoholu nie musicie zabierać, ale jakieś chipsy to weźcie – żartował Piotr Kajetan Matczuk.
Zważywszy na obecną sytuację, nikt z publiczności raczej prędko do Rosji nie pojedzie. Za to z pewnością jeszcze wiele razy chętnie wróci do pieśni oraz ballad Bułata Okudżawy. Bo one, w przeciwieństwie do rosyjskiej doktryny wojennej, mimo upływu kilku dekad nic nie straciły na aktualności.