Liczba przybywających do Polski uchodźców z Ukrainy to z jednej strony organizacyjne wyzwanie, z drugiej – sprawdzian naszej obywatelskiej solidarności. Na każdym kroku ukraińską mowę zaczyna być słychać już także w Legionowie. Nie tracąc więc czasu, mieszkańcy oraz miejskie instytucje wychodzą z kolejnymi inicjatywami na rzecz ofiar wojny.
Poczytalnia zaproponowała im na przykład biblioteczne spotkania integracyjne. – Na początku będą się one odbywały we wtorki i czwartki, ale oczywiście będziemy elastycznie reagować na wszystkie potrzeby, które pojawią się w ich trakcie. Po więcej szczegółów zapraszam na stronę oraz facebookowy profil biblioteki. Niezależnie od tego dla naszych gości jest ona dostępna codziennie. Aby poczuli się w Legionowie dobrze i komfortowo, dzieciom proponujemy na początek gry komputerowe, planszowe, gry ruchowe i zabawy. No i oczywiście książki – informuje Karolina Błaszczak-Modzelewska, zastępca dyr. Miejskiej Biblioteki Publicznej w Legionowie. Tych w języku ukraińskim biblioteka jeszcze wprawdzie nie posiada, ma jednak sporo publikacji w innych językach. No i oczywiście takie, które do maluchów – niezależnie od kraju, z jakiego pochodzą – przemawiają lepiej niż słowa: książki z obrazkami. – Dorosłych natomiast zapraszamy podczas tych spotkań integracyjnych na kawę, na herbatę, po to, żeby posłuchać trochę języka polskiego, żeby się zintegrować i porozmawiać o tych potrzebach, które się pojawiły.
„Porozmawiać” to w tym przypadku słowo-klucz. Ponieważ nie każdy uchodźca rozumie, a tym bardziej mówi po polsku, bibliotekarzom bez wątpienia przyda się lingwistyczne wsparcie. – Zapraszamy wszystkich wolontariuszy, którzy chcieliby włączyć się w nasze działania animacyjne i poświęcić jedną godzinę w tygodniu na to, aby spędzić ją u nas, rozmawiając i wspierając gości z Ukrainy. Zapraszamy też lektorów języka polskiego, którzy chcieliby aktywnie wspomóc nas w nauczaniu języka polskiego osób, które do biblioteki przyjdą – zachęca Karolina Błaszczak-Modzelewska.
Miasto pamięta też o ludziach, którzy z różnych względów musieli pozostać w Ukrainie. Wymownym na to dowodem była ciężarówka z darami, jaką w sobotę załadowano na terenie legionowskiej OSP. Później, zabierając je jeszcze z Wieliszewa, ruszyła ona w długą podróż do zaprzyjaźnionego z Legionowem grodu na wschodzie. – Jesteśmy w kontakcie z Wyżnicą, czyli naszym miastem partnerskim w Karpatach, które także przyjęło tysiące uciekinierów, bo jest położone najdalej od toczących się walk, niedaleko rumuńskiej granicy. Dostaliśmy listę produktów, których tam potrzebują, więc te rzeczy, które były możliwe do zakupienia, są tutaj, na tej ciężarówce złożone – mówił na miejscu koordynujący akcję prezydent Roman Smogorzewski.
Żywność, odzież, ale też artykuły medyczne, pochodziły zarówno od mieszkańców, jak i lokalnych firm oraz instytucji. Część darów przyjechała zaś do Legionowa z Niemiec. Transportu ładunku do Wyżnicy podjęła się – nie oczekując za to pieniędzy – firma kurierska GLS. Prezydent Legionowa ma jednak świadomość, że teraz największym wyzwaniem może być dostarczenie przesyłki do jej samorządowego adresata. – Jest wojna, są różne potrzeby i różne decyzje, także tych przygranicznych, władz ukraińskich. Ale mam nadzieję, że dotrze to tam, do takiego trochę zapomnianego rejonu; gdzie nie toczą się walki, ale gdzie są tysiące uciekinierów wojennych, którzy często nie mogą wyjechać z Ukrainy, bo albo mają potrzebną tam profesję, albo z różnych względów prawo ukraińskie nie pozwala im bądź sami nie chcą opuścić ojczyzny.
Ich natomiast w potrzebie nie chcą opuścić legionowianie. Cóż, partnerstwo zobowiązuje.