Upraszczając nieco sprawę, przebieg każdej sesji legionowskiej rady miasta opisać można by następująco: radni pytają, prezydent odpowiada. Sam lub ustami jednego ze swoich zastępców. Ten schemat powtórzył się też w trakcie kwietniowych obrad lokalnego samorządu, i to niemal na samym ich początku. A poszło o drogi.
Tym razem wątpliwości przedstawiciela opozycji wzbudził jeden z fragmentów comiesięcznego prezydenckiego sprawozdania. Nawiasem mówiąc, przytaczanego przezeń od dość dawna w wersji szczątkowej, ponieważ tę pełną posiadacze mandatów otrzymują wcześniej drogą elektroniczną. – Panie prezydencie, chciałem się dopytać o taki punkt Wydziału Gospodarki Komunalnej „Wykonanie dokumentacji fotograficznej około 120 km dróg będących w zarządzie gminy”. Na czym to będzie polegało i czy to ma określić stan naszych dróg w gminie? – dociekał Mirosław Grabowski, legionowski radny NMNS. Odpowiedź posiadacz mandatu z osiedla Piaski usłyszał błyskawicznie. – Tak, oczywiście ma to związek z naszymi ustawowymi obowiązkami jako zarządcy drogi. Co roku przygotowujemy taką dokumentację, w tym celu przejeżdża po mieście specjalny samochód z kamerą. Rejestrujemy stan tych dróg właśnie po to, żeby określać te miejsca, gdzie remonty są najbardziej potrzebne – odrzekł Marek Pawlak, zastępca prezydenta Legionowa.
I na tym właściwie można by drogowy wątek zakończyć. Znany z dociekliwości radny tropem remontów postanowił jednak jechał dalej. – Czy możemy doprowadzić do tego, żebyśmy taki plan remontu dróg opracowali? Myślę, że da to rozeznanie, w jakim stanie są drogi w naszej gminie i które w pierwszej kolejności wymagają remontu. Powinniśmy ustalić taki kalendarz remontu tych dróg, tak żeby mieszkańcy już wiedzieli. Wiemy, że mamy środki ograniczone i nie możemy w jednym roku zrobić remontu wszystkich dróg, które są w złym stanie technicznym w naszym mieście, ale moglibyśmy opracować taki harmonogram i przekazać go mieszkańcom – stwierdził Mirosław Grabowski. Według samorządowca rozwiałoby to ich wątpliwości dotyczące kryteriów ustalania remontowych priorytetów. Prezydent Legionowa był zgoła odmiennego zdania. – Są zwolennicy gospodarki planowej, ale jeżeli chodzi o tego typu inwestycje, trudno je planować, ponieważ sytuacja, jeśli chodzi o stan nawierzchni, jest bardzo dynamiczna. Są takie fragmenty dróg, które po jakiejś zimie nagle wymagają pilnej interwencji. (…) Pan o tym planie mówi od wielu lat. My staramy się reagować na te najważniejsze i najpilniejsze potrzeby. Oczywiście, że dane, które gromadzimy, są wykorzystywane przez pracowników Wydziału Gospodarki Komunalnej i oczywistym jest, że wiele dróg wymagałoby remontów. Ale szczególnie dzisiaj, w sytuacji, kiedy tak jak teraz: mamy podpisaną umowę na łatanie dziur, mamy na to pieniądze, a firma ma ludzi i sprzęt, lecz na rynku nie ma dostępnej masy asfaltowej; kiedy przez Polski Ład straciliśmy 15 mln zł; kiedy PIT ma być obniżony do 12 procent, budowanie takiego harmonogramu może być wyjątkowo „papierowe” i bardzo często będą następowały tam zmiany.
Jak zauważył gospodarz ratusza, oczekiwany przez radnego dokument nie tylko stałby na kruchych fundamentach. Mógłby on też, właśnie z tego powodu, zachwiać zaufaniem, jakim mieszkańcy Legionowa darzą władze miasta. – Dla mnie taki harmonogram to jest zawarcie pewnej umowy społecznej z ludźmi i obiecanie im, że za rok zrobimy to, za dwa lata zrobimy to, a za trzy lata zrobimy tamto. Z dwóch względów, w mojej ocenie, teraz nie jest na to najlepszy czas. Po pierwsze, to jest właściwie ostatni rok tej kadencji rady i byłoby to trochę obiecywanie ludziom tego, o czym i tak de facto będzie decydowała następna rada – oczywiście, jeżeli mówimy o harmonogramie wieloletnim, bo budowanie go na 2-3 lata trochę nie ma sensu. Po drugie, trzeba wiedzieć, w jak dynamicznej rzeczywistości obecnie jesteśmy – powiedział Roman Smogorzewski. – Oczywiście, po części ma pan rację. To są zobowiązania, jednak wszystkie plany, jak pan sam dobrze wie, również naszego budżetu, są zmieniane co miesiąc. Taki harmonogram również może być zmieniony. Kwestia jego dobrego uzasadniania, dlaczego jedna droga wyprzedza drugą drogę – obstawał przy swoim radny Grabowski.
Jak było do przewidzenia, argument o wyprzedzaniu do prezydenta nie trafił. – Ja szanuję pracę moich urzędników, bo to nie ja będę robić osobiście, tylko to, co pan tutaj wymyślił, musiałbym zlecić swoim pracownikom i oni by to pewnie zrobili. Ale ja szanuję każdą minutę ich pracy i jeżeli mam zrobić coś, co pana zaspokoi – bo pan ma wizję, że taki harmonogram powinien być, a od samego początku wiem, że ten harmonogram będzie totalnie do zmiany, to po co mam takie rzeczy robić? Z tą pana wizją się nie zgadzam – nie ukrywał Roman Smogorzewski. Po czym dodał: – Zaproponowałem coś, co w mojej ocenie ma sens i w ogóle się pan do tego nie odniósł: harmonogram inwestycji. Niech komisja rozwoju się na nim pochyli i taki hierarchiczny program budowy nowych dróg proszę wypracować.
Na koniec, z nutką uszczypliwości, zwolennikom tej opcji prezydent życzył powodzenia w przekonywaniu ludzi, czemu jedna droga powstanie na przykład za dwa, a inna za lat siedem. Podziękowań za życzenia jednak nie usłyszał… Cóż, nie pierwszy to raz i na pewno nie ostatni jest mu z opozycją nie po drodze.