W mieście, którego infrastruktura jest już właściwie kompletna, samorządowa opozycja z reguły nie ma lekko. Skazuje ją to bowiem na punktowanie władzy w kwestiach mniejszej wagi, takich jak choćby funkcjonowanie lokalnego monitoringu. Punktowanie, ma się rozumieć, tym głośniejsze, im więcej rejestruje to kamer.
Sądząc po apelach grupy prezydenckich oponentów, z ich perspektywy to właśnie rozbudowany monitoring dla bezpieczeństwa mieszkańców wydaje się kluczowy. Dlatego gdy tylko powstał integracyjny plac zabaw, domagali się zainstalowania tam kamer. I ratusz tak właśnie zrobił. Co na jednej z sesji rady miasta, zamiast uspokoić nastroje, stało się przyczynkiem do dyskusji. – Wszystkie takie nasze obiekty powinny być objęte nadzorem monitoringu miejskiego, wszystkie większe skrzyżowania. Dobrze by było, gdybyśmy wrócili do tego pomysłu rozbudowy tego systemu monitoringu miejskiego. Mieliśmy ze dwa lata temu taki pomysł na rozbudowę. To zostało zaprzepaszczone. (…) I jeszcze raz ponowię pytanie o to, czy tam jest pełna obsada straży miejskiej na monitoringu miejskim? – dociekał Mirosław Grabowski, legionowski radny z klubu Nasze Miasto Nasze Sprawy. – Na większość z tych pytań udzielałem panu odpowiedzi na komisji, ale rozumiem, że tam nie było kamer, a tutaj kamery są, w związku z tym jeszcze raz w sprawie kamer panu na to pytanie odpowiem – odrzekł prezydent.
Jak zapowiedział, tak też bez zbędnej zwłoki wyczerpująco uczynił. – Załoga monitoringu jest wystarczająca. Oczywiście jeżeli państwo radni mają ochotę dołożyć kilkaset tysięcy złotych na zatrudnienie kolejnych pracowników i dołożenie kolejnych kamer, to nic nie stoi temu na przeszkodzie. My staramy się to optymalizować między potrzebami a możliwościami. (…) W wypadku kamer najważniejsza jest funkcja prewencyjna i odstraszająca. Bo nawet jeżeli są jakieś chuligańskie zachowania i kamera akurat w to miejsce jest ustawiona, często ktoś, kto robi coś złego, jest w kominiarce, w czapce, w okularach, a do niedawna jeszcze w maseczce. Zanim zostanie uruchomiona jakaś załoga (…) no to niech pan sobie wyobrazi, ile to trwa. W związku z tym nie budujmy takiego wrażenia, że monitoring to jest cudowne narzędzie, które rozwiąże wszystkie problemy z dewastacjami.
Tak czy inaczej, wspomniane już kamery – z początku tymczasowe, na integracyjnym placu zabaw szybko się pojawiły. Lecz uśmiechnięte oblicza ich orędowników, jak zauważył gospodarz ratusza, jakoś nie. – Na gwałt zrealizowaliśmy państwa wniosek i tak trochę żartobliwie, trochę nieżartobliwie mówię, że pana zadowolenie jest jak Yeti – podobno istnieje. To jest idealny przykład. Realizujemy państwa wniosek, żeby tam na gwałt powiesić kamery. I powiesiliśmy takie tymczasowe, których będziemy używać w innych rzeczach, a i tak pan jest niezadowolony – stwierdził Roman Smogorzewski. Adresat tej uwagi, radny Grabowski, postanowił odpłacić się tą samą, nieco kpiącą monetą. – Gdzie pan widział moje niezadowolenie? Ja wręcz po prostu pieję z tego powodu! Ja jestem tak zachwycony, że pan prezydent tak szybko zrealizował nasz wniosek, będzie realizował, że po prostu nie śmiałbym nawet mówić… Ja, panie prezydencie, zadaję tylko pytanie w kwestiach technicznych.
Na tym jednak wątek nowych kamer się nie wyczerpał. Tym razem jeden z radnych zrobił zbliżenie na kwestie związane z zakupem docelowego sprzętu, który będzie miał oko na wartą 2,5 mln zł inwestycję. – To jest kwota 25 tysięcy. Rozumiem to był konkurs ofert. Jeżeli można poznać ewentualnie, jaka firma wygrała ten konkurs ofert na montaż tych kamer? Jakiś wydział montował te kamery? – pytał Artur Pawłowski (PiS). Zanim prezydent odpowiedział, wyraził zdumienie pytaniem radnego, kontrastującym z jego dużym doświadczeniem w dzierżeniu mandatu. – Jaki był konkurs ofert, jak jeszcze tego zadania nie ma w budżecie?! Jest jakieś rozeznanie, ile to kosztuje, ale dopiero jak państwo uchwalą, to będziemy formalnie mogli zrobić konkurs ofert i zakupić tą usługę ze sprzętem.
Sporo emocji w trakcie kwietniowej dyskusji o monitoringu wzbudził też wątek ochrony danych osobowych. A przy okazji prezydencka uwaga poprzedzająca jego wypowiedź w tej sprawie, wycelowana w osobę, które dane są powszechnie znane. – Nonszalancja do prawa dzisiaj jest niestety powszechna i bryluje w tym minister sprawiedliwości – zauważył Roman Smogorzewski. Szef klubu radnych PIS nie zamierzał zbyć tej uwagi milczeniem. – Opinia na temat ministra sprawiedliwości to jest pańska prywatna opinia czy urzędnika państwowego, jakim pan na chwilę obecną jest? No bo to są dwie różne rzeczy. Opinie może pan, jako osoba prywatna, sobie wypowiadać, natomiast ciężką uwagą jest mówienie takich rzeczy jako prezydent miasta, więc prosiłbym o odpowiedź – domagał się Andrzej Kalinowski. Była ona następująca: – Jestem obywatelem Rzeczpospolitej, człowiekiem, Romanem Smogorzewskim i jednocześnie prezydentem. I mam prawo, jako Roman Smogorzewski i wybrany przez mieszkańców prezydent jednocześnie, tak oceniać zachowania ministra sprawiedliwości. Jeżeli panu albo panu ministrowi sprawiedliwości ta moja wypowiedź się nie podoba, no to zapraszam do sądu i chętnie uzasadnię swoje tezy, które mam absolutnie głęboko przemyślane. Mam wiele argumentów, ale nie chcę o tym tutaj mówić, bo to nie jest to miejsce.
Wracając do sprawy rozwoju miejskiego monitoringu, prezydent słusznie zauważył, że to od lat temat-rzeka. W kontekście jego późniejszych dywagacji – rzeka… Jangcy. – Albo idziemy w system chiński, gdzie co 20 metrów jest kamera i gromadzi przeróżne dane, które później dopuszczają społeczeństwo do różnych usług i nadają każdemu obywatelowi różny status, albo szanujemy też trochę prywatność – rozważał Roman Smogorzewski. Na razie wygrywa w Legionowie ta druga opcja. Czas (i kamery) pokażą, na jak długo.