Skoro wedle statystyk żyjemy coraz dłużej, pora odrzucić dręczące nasz markotny naród przekonanie, że starość unika chadzania pod rękę z radością. Precz z pokutą za cud narodzin! Pomijając wydawane przez los zwolnienia z marszczenia się u boku sióstr Apopleksji i Demencji Parkinson lub kuzyna Alzheimera, wielu z nas osobiście ich pozna. Pytanie tylko, czy to konieczne? Zdaniem orędowników pojednania z matką naturą, nie. Rzecz w tym, że ich recepty na zdrowy żywot często się wykluczają. I weź tu, szary człeku, zrealizuj choćby tę jedną, jedyną!
Bodaj w dwóch kwestiach znachorzy są z natury zgodni: po pierwsze, większość chorób to efekt podtruwania mas dostarczaną im przetworzoną paszą, po drugie, za zły stan zdrowia pacjentów odpowiadają głównie… lekarze. A właściwie wciskające im towar i wymiernie za to wdzięczne koncerny farmaceutyczne. Gdybym w przypływie demaskatorskiego szału zechciał, przytaczając dane i statystyki, owe tezy uzasadniać, zabrakłoby w „Miejscowej” miejsca. Inna sprawa, że bankowo ktoś mój chory zapał postarałby się, ordynując gazetce miejscowe znieczulenie, szybko powstrzymać. Tak na wszelki wypadek. Każdemu z nas pozostaje więc jeno w pojedynkę toczyć pojedynek z po(d)stępem cywilizacyjnym.
A bój zapowiada się totalny, na każdym froncie egzystencji. Trudno dociec, kto to wymyślił – jeśli boss Adama i Ewci, pewnie zemścił się za zwinięte jabłko – ale tak już w życiu jest, że wszystko, co pyszne, wychodzi nam nie tylko tradycyjnie – tyłem, lecz głównie bokiem. No może poza w(y)stępnymi grami, które w swej nienapoczętej formie stanowią pożywną dla orgazmizmu orgię smaków. Chcąc zatem uniknąć kontaktów z lekotwórczą mafią i medyczną ignorancją, należy odrzucić prawie całe menu, jakim dotąd karmiło się ciało i umysł. Za wyjątkiem owoców, warzyw oraz konsumpcyjnej zasady nr 1, że więcej wcale nie znaczy lepiej. Dla wielu będzie to rewolucja, być może okupiona głodem, a na dokładkę rodzinnym i towarzyskim ostracyzmem. Bo co to dla babci za wnusio, który przestał wciągać jej popisowe kotleciki? A kysz, jarska zjawo! Ale choć kłopoty z nową dietą można mieć nie na żarty, wycofać się trochę głupio. Zwłaszcza (z) rakiem.