Jak było do przewidzenia, czwartkowy (6 października) mecz na szczycie Ligi Centralnej przyciągnął do IŁ Capital Areny mnóstwo kibiców KPR-u Legionowo. I chyba żaden z nich tej wieczornej wizyty nie żałował. Gospodarze zagrali wyśmienite spotkanie, pewnie wygrywając z dotychczasowym liderem z Białej Podlaskiej. A co najważniejsze, dzięki trzem zdobytym punktom wskoczyli na jego miejsce.
Od pierwszego gwizdka sędziego obie drużyny bardzo chciały zdobyć gola, lecz jak to w takich przypadkach często bywa, szło im to z początku opornie. Ostre strzelanie w tym meczu rozpoczęło się dopiero od trzeciej minuty, za sprawą gola Filipa Fąfary. Udana parada Kacpra Zacharskiego plus bramka Krystiana Wołowca sprawiły, że KPR objął prowadzenie 2:0. Gospodarze nie bawili się w koronkowe rozgrywanie akcji i starali się możliwie szybko i zdecydowanie forsować obronę ekipy z Podlasia. A gdy już byli pod bramką, jej golkiper nie miał nic do powiedzenia. Jego koledzy starali się jednak odgryzać miejscowym i w ósmej minucie KPR prowadził tylko 4:3. Wtedy Michał Klapka zdobył piątego gola dla swej drużyny, poprawił Krzysztof Tylutki i po raz pierwszy w tym meczu legionowianie byli trzy trafienia „do przodu”. Występujący z zielonych strojach lider tabeli wyglądał na trochę przytłoczonego szybką, dokładną, a przede wszystkim skuteczną grą podopiecznych Michała Prątnickiego. Pozostawało pytanie, czy tak będzie do końca, czy jednak AZF-AWF z czasem zacznie nabierać wigoru. Tak czy inaczej, kiedy w 15 minucie KPR prowadził 7:5, wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. Niedługo później, przy stanie 7:6, o pierwszą w tym meczu przerwę poprosił szkoleniowiec legionowian. Tuż po niej trafił Krzysztof Tylutki, więc na tablicy wyników znów pojawiło się dwubramkowe „status quo”. Stawało się jasne, że jeśli żadnej z ekip nie przydarzy jakiś dłuższy kryzys, losy trzech punktów mogą ważyć się do samego końca meczu. Im bardziej zbliżał się w każdym razie jego półmetek, tym więcej wskazywało na to, że w drugiej połowie wszystko zacznie się od nowa. Na dowód w 27 minucie goście po raz pierwszy w tym meczu doprowadzili do wyrównania (10:10). Ale długo się z niego nie cieszyli. Już minutę później, po golu z akcji i kontrze wykończonej przez Jakuba Brzezińskiego, świetnie finiszujący KPR prowadził 12:10. W ostatnich sekundach ten sam zawodnik posłał piłkę do pustej bramki przyjezdnych i KPR zszedł do szatni przy stanie 14:10. Widownia szalała!
W drugiej połowie, jak było do przewidzenia, przyjezdni starali się wziąć za odrabianie strat. Początkowo szło im to nieźle, bo już po trzech minutach zmniejszyli je o połowę. KPR na szczęście nie czekał biernie na dalszy obrót sprawy i po chwili, rękami Tylutkiego, odpowiedział pierwszym po przerwie golem. Później zaś z podziwu godną regularnością oraz konsekwencją dbał o to, aby Podlasianie nie złapali z nim punktowego kontaktu. Przez całe dwie trzecie drugiej partii gospodarze wywiązywali się z tego zadania bez zarzutu. Dopiero w 50 minucie AZS-AWF zdobył bramkę kontaktową (24:23). I chociaż tym razem KPR ponownie zdołał odskoczyć, siedem minut później dał się dopaść i zrobiło się po 27. Ku radości kilkuset legionowskich kibiców końcówka tego emocjonującego pojedynku należała jednak do ich drużyny. Miejscowi gracze dostali wiatru w żagle, odskoczyli rywalom i przekonująco wygrali 32:29. To oznaczało, że teraz, po czterech kolejkach spotkań, to oni są pierwsi w Lidze Centralnej i będą całej stawce uciekać.
KPR Legionowo – AZS-AWF Biała Podlaska 32:29 (14:10)
Bramki dla KPR-u zdobyli: Fąfara, Tylutki i Wołowiec – po 5, Brzeziński i Kasprzak – po 4, Chabior, Klapka i Prątnicki – po 3.