Pójście z łopatami w teren legionowscy muzealnicy planowali już w ubiegłym roku. Ale powiodło im się to dopiero na początku tego bieżącego, po uzyskaniu zgody od Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Mając ją w rękach, historycy nie chcieli już tracić więcej czasu i ruszyli na poszukiwania śladów tragedii, jaka w czasie wojny spotkała jedną z legionowskich rodzin.
W tym celu czym prędzej udali się ze sprzętem na osiedle Jagiellońska, nieopodal Placu Wodnego przy ul. Królowej Jadwigi. – Stwierdziliśmy, że wykorzystamy te dosyć wysokie jak na styczeń temperatury i postanowiliśmy otworzyć dwa wykopy. Celem naszych badań jest odnalezienie fundamentu domu Skonieckich. Była to rodzina, która zginęła w tym właśnie miejscu 12 stycznia 1944 roku. Została ona otoczona przez liczący około dwustu osób pododdział policjantów i żandarmów niemieckich. Przez kilka godzin Jerzy Skoniecki – żołnierz Gwardii Ludowej, oraz jego ojciec Jan Skoniecki bronili się w tym domu. I tutaj też zginęli – opowiada dr hab. Jacek Szczepański, dyr. Muzeum Historycznego w Legionowie. Razem z nimi poległo troje innych mieszkańców: Władysława Skoniecka, trzynastoletni Władysław Nalazek oraz kobieta o nieustalonej dotąd przez historyków tożsamości. – Nasze muzeum już od dłuższego czasu bada historię tej rodziny. Próbujemy ustalić okoliczności śmierci jej członków, dlaczego zginęli, skąd Niemcy dowiedzieli się, że w tym miejscu jest siedziba komórki GL? W drugim z badanych przez nas wątków chodzi o ustalenie dokładnej lokalizacji tego domu, a tym samym miejsca walk. Stąd badania archeologiczne, stąd wykopaliska – próbujemy znaleźć stare fundamenty. Nie dzieje się to oczywiście na ślepo, ponieważ w październiku przeprowadziliśmy badania georadarem, który wskazał kilka miejsc, gdzie prawdopodobnie jest ława fundamentowa tego domu.
Korzystając z tej ważnej podpowiedzi, na początku poprzedniego tygodnia legionowscy archeolodzy z werwą zabrali się do pracy. – Wytyczyliśmy dwa wykopy sondażowe w miejscach wskazanych przez geofizyka, gdzie są zakłócenia w terenie. I tam spodziewamy się znaleźć pozostałości fundamentów budynku z okresu międzywojennego. Może też tak być, że te fundamenty uległy zniszczeniu, rozebraniu już po wojnie. Ale nawet, jeżeli ich nie znajdziemy, to liczymy na to, że uda się udokumentować tak zwane negatywy fundamentów, czyli pozostałości po wkopach fundamentowych, co pozwoli nam na zlokalizowanie dokładnego miejsca posadowienia tego budynku – mówi Wawrzyniec Orliński, kierownik wykopalisk z muzeum w Legionowie. Dość szybko historycy trafili na ślad potwierdzający walki w tej części miasta: stary pocisk karabinowy. A później na inne, także wojenne, artefakty. Nawiasem mówiąc, równie szybko ich aktywnością zainteresowali się też okoliczni mieszkańcy, podejrzewający, że ruszają właśnie jakieś niekonsultowane z nimi pracy budowlane… Lokalnych badaczy nie zbiło to jednak z tropu. – Będziemy kopać do tak zwanego calca, czyli do warstwy nieruszonej ręką ludzką. Na razie jej nie osiągnęliśmy, wszędzie widać ingerencję człowieka. Są tu jakieś doły śmietniskowe, mamy też żeliwną rurę kanalizacyjną, być może pochodzącą właśnie z tego przedwojennego budynku. Ale to okaże się dopiero w trakcie dalszych prac.
Efekty miejskich wykopalisk uzupełnią przygotowywaną właśnie przez muzeum obszerną monografię rodziny Skonieckich. Na jej końcowy kształt w dalszym ciągu mogą również wpłynąć współcześni legionowianie, posiadający nieznane dotąd świadectwa przeszłości. – Chciałbym się do nich zwrócić z prośbą. Jeżeli ktoś dysponuje zdjęciami, jakąś wiedzą na temat rodziny Skonieckich – bo oni tutaj mieszkali, a ich dzieci chodziły do szkół w Legionowie – prosimy o podzielenie się tym z naszym muzeum przy ul. Mickiewicza 23. Będziemy wdzięczni za kontakt, za udostępnienie jakichś materiałów, bo chcielibyśmy tę historię odtworzyć – zachęca Jacek Szczepański.
Robiąc do niej, dosłownie i w przenośni, podkop, badacze zadali przy okazji kłam powszechnemu kojarzeniu archeologii wyłącznie ze starożytnością. – Rozwija się, szczególnie ostatnio, cała dziedzina badań archeologicznych z dziedziny tak zwanej archeologii współczesności, czyli czasów nam zupełnie nieodległych. Wynika to z tego, że nie do wszystkich wydarzeń znajdujemy źródła pisane. W związku z tym metoda archeologiczna pozostaje jedyną dostępną metodą pozwalającą na odnalezienie pewnych pozostałości po fundamentach, miejscach bitew czy też jakichś innych wydarzeniach – podkreśla Wawrzyniec Orliński. Po wielu takich śladach, nawet o tym nie wiedząc, wciąż stąpamy. Jak zapewniają lokalni tropiciele przeszłości, także w Legionowie.