Gdy osią sporu jest kontrowersyjna inwestycja, dotyczące jej konsultacje rzadko przekonują sceptyków do zmiany zdania. Do takich inwestycji należy stacja przeładunku odpadów, jaką odbierające je z Legionowa przedsiębiorstwo MS-EKO planuje uruchomić na działce przy ul. Sikorskiego. Emocje podczas spotkania w tej sprawie sięgnęły zenitu.
W poniedziałek (9 stycznia) przedstawiciele firmy znów spotkali się z okolicznymi mieszkańcami na rozmowy w tej sprawie, mające poszerzyć ich wiedzę i rozwiać wątpliwości. Spotkali się po raz drugi. – Była prośba, żeby (pierwsze – przyp. red.) spotkanie było bardzo szybko zrobione, po sesji rady miejskiej. Zorganizowaliśmy takie spotkanie na naszym zakładzie przetwarzania odpadów w Warszawie, bo tam dysponowaliśmy miejscem i można było tam przyjść. Kto mógł, przyszedł – przypomniał Marcin Sroczyński, prezes zarządu MS-EKO.
Ponieważ nie było takich osób wiele, na wniosek ratusza firma MS-EKO zaprosiła ludzi ponownie. Czyniąc to jednak, ich zdaniem, za późno i w zbyt ograniczonym terytorialnie zakresie. Co tylko podkręciło i tak już gorącą atmosferę. Zgromadzeni krytykowali nieobecność pilotującego temat zastępcy prezydenta. Nie znaleźli też zrozumienia dla zapisu Ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku, mówiącego, że zainteresowanymi w sprawie są tylko mieszkańcy nieruchomości leżących do 100 m od przyszłej inwestycji. Firma powiadomiła zaś także tych z domów położonych nawet dwa razy dalej. – Z rozmów wiem, że ludzie nie wiedzą niczego. Nie wiedzą, którędy będą jechały te ciężarówki. Broń Boże Suwalną czy Olszankową, bo tam jest potworny ruch, tam się ulice rozsypią. Nie wiedzą, czy nie będzie śmierdziało, boją się brudu, szczurów, wszystkiego tego związanego z wysypiskiem – mówi Ewa Siemieniacka, mieszkanka osiedla Młodych. Tu konieczne jest wyjaśnienie. O ile część mieszkańców zamiennie stosuje określenia: „wysypisko”, „sortownia” i „stacja przeładunkowa odpadów”, są to trzy różne rodzaje działalności. W Legionowie chodzi, jako się rzekło, o tą ostatnią.
Formalności związane z jej uruchomieniem zajmują firmie MS-EKO już trzeci rok. Pozytywną decyzję środowiskową otrzymała ona bowiem w grudniu 2020 roku. – Bez tej decyzji nie wolno żadnego przedsięwzięcia związanego z odpadami realizować. Były zasięgane opinie wszystkich instytucji, które są za to odpowiedzialne, m.in. sanepidu. RDOŚ, WIOŚ. Była również badana emisja (zapachów – przyp. red.) i oddziaływanie hałasu związanego z prowadzoną działalnością. I dopiero po przeprowadzeniu tych wszystkich badań i po uzyskaniu opinii od wszystkich wszystkich instytucji ta decyzja mogła być wydana – mówił prezes. Mieszkańcy fakt jej zapadnięcia oceniają krytycznie. Podobnie jak podjętą w listopadzie 2022 r. przez radę miasta uchwałę o przedłużeniu firmie MS-EKO, tym razem na 10 lat, dzierżawy używanej dotychczas działki. – Jak można było w tak ważnej sprawie, bo to jest bardzo ważna sprawa, podjąć decyzję za plecami mieszkańców? (…) Moim zdaniem to jest albo granda, albo jakiś przekręt, albo jakieś układy, bo to jest niemożliwe – twierdzi pani Ewa.
Zgromadzonym w Szkole Podstawowej nr 4 ludziom wtórowało kilku legionowskich radnych. Również tych wybranych w innych częściach miasta. – Uchwałę podejmowaliśmy 30 listopada, jako radni. Dostaliśmy tydzień wcześniej informację, że taka uchwała będzie podejmowana. (…) Takie spotkanie powinno się odbyć z miesiąc albo z półtora miesiąca w ogóle przed podejmowaniem uchwały – stwierdził Dariusz Petryka. – Jako radny już dosyć długo, powinien pan wiedzieć, że ta inwestycja trwa trzy lata. Pierwsza umowa dzierżawy tego terenu nie była zawarta miesiąc temu, tylko trzy lata temu. Przez trzy lata firma płaciła za ten teren, żeby załatwić formalności. (…) Pan składał odwołanie od decyzji środowiskowej już ponad dwa lata temu. Pana odwołanie odrzuciło Samorządowe Kolegium Odwoławcze, więc nie możecie państwo mówić, że wy się dopiero teraz o tym dowiedzieliście – odrzekł Jacek Kaca, zastępca kierownika referatu ochrony środowiska UM. – Mieliście państwo możliwość i byliście państwo na komisji, gdzie prezydent Pawlak szeroko wyjaśniał tą sprawę. Również mogliście państwo przyjść na sesję, gdzie także prezydent Pawlak i pan prezes bardzo szeroko omawiali tą sprawę – przypomniał. – My nie mamy nic do ukrycia, dlatego tu jestem razem z państwem i chcę porozmawiać. Ale porozmawiać, a nie się przekrzykiwać. Jeżeli pytania będą dotyczyły tego, co faktycznie chcemy zrobić, to ja bez problemu na każde takie pytanie odpowiem. I uważam, że uspokoję tych z państwa, którzy z racji tego, że nie zajmujecie się tą problematyką na co dzień, możecie czerpać informacje w sposób niewłaściwy: czy to z internetu, czy też myląc pojęcia – dodał Marcin Sroczyński.
Przed długi czas spokój prezesa kontrastował z egzaltacją kilkorga uczestników zebrania. – Jesteśmy mieszkańcami Legionowa, jak wszyscy z tamtej strony czy w środku, czy na boku. A takie coś niech się mieści gdzieś na boku. A jeżeli jesteśmy dla państwa niepotrzebni, zróbcie z nami to, co Hitler z trzydziestym dziewiątym zrobił z Polakami. Zróbcie z nami wreszcie porządek, a nie tak zwlekacie z roku na rok! Wstyd, hańba! – krzyczała jedna z kobiet. Tonując nastroje, prezes MS-EKO cierpliwie starał się wyjaśniać kolejne kwestie. Jedną z nich są obawy ludzi dotyczące zwiększonej emisji przykrych zapachów dochodzących od strony stacji przeładunkowej. Odczuwalnych, według obecnych, już teraz. – Poszłam zobaczyć, jak to wygląda. Tam kilkanaście kontenerów takich zielonych stoi, które samochody zrzucają, A pan mówi, że nie ma nic. Kłamie pan! – kontynuowała mieszkanka. – Tam stoją puste, popsute śmieciarki, jest magazyn pojemników. My płacimy od trzech lat za ten grunt, jest to kilka tysięcy metrów kwadratowych, które po prostu wykorzystujemy do tej działalności, którą możemy prowadzić – odrzekł adresat zarzutu. – Jeżeli tam jest jakakolwiek emisja, to ona nie może dotyczyć firmy MS-EKO, bo nie przywiozła ona jeszcze kilograma odpadu na tą działkę.
Ewentualne odory jej szef przypisał znajdującej się po sąsiedzku zlewni ścieków PWK. Padły też wyjaśnienia dotyczące strachu przed zalegającymi na stacji śmieciami. Razem z informacją, że każdy tego typu zakład musi być objęty całodobowym monitoringiem, do którego dostęp mają urzędnicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. – Zgodnie z przepisami każda śmieciarka, każdy samochód, który wyjeżdża po odpady, musi być zarejestrowany w systemie BDO – Bazie Danych Odpadowych. To rządowa strona, gdzie musimy wpisać dane pojazdu, godzinę wyjazdu oraz wskazać, gdzie jedzie i jaki odpad będzie odbierał. (…) Następnie, w momencie, kiedy wraca, samochód musi być „odbity” na instalacji, gdzie ten odpad trafił. Zasada bliskości i bezpośredniości powoduje, że jeżeli my byśmy odpad przewieźli i zmagazynowali na placu przeładunkowym, to jesteśmy zagrożeni karą. A trzykrotna kara powoduje, że tracimy decyzję, która jest podstawą funkcjonowania naszej firmy – stwierdził jej szef. – Będzie przyjeżdżała śmieciarka, wysypywała się do dużego samochodu i wyjeżdżała na instalację. I nie ma możliwości, żeby te odpady były dłużej magazynowane – dodała Patrycja Grzymkowska z MS-EKO.
Jak twierdzili przedstawiciele firmy, mieszkańcy nie muszą też obawiać się zakorkowania ulic w wyniku zwiększonego ruchu pojazdów wypełnionych odpadami. – Wjazd jest od ul. Sikorskiego, czyli tak jak dojeżdżają w tej chwili wozy asenizacyjne do zlewni i samochody z miałem węglowym. Od tamtej strony, wzdłuż torowiska, które jest za piekarnią, jest zrobiona droga dojazdowa. Nie ma możliwości do tej części działki, którą my zajmujemy, dojechania od ulicy Suwalnej. (…) A sama idea budowy punktu przeładunkowego jest po to, żeby liczbę samochodów ograniczyć, a nie zwiększyć – mówił prezes. Jeżeli on w końcu ruszy, legionowskie śmieciarki nie będą już musiały jeździć do oddalonej o ponad 40 km instalacji komunalnej firmy Remondis. Zamiast nich zrobi to kilka specjalistycznych TIR-ów. Mniejsze koszty firmy, to zysk także dla klientów. – Zainwestowaliśmy na terenie Legionowa, budując tu jedną z części naszych firm. Zatrudniamy około trzystu osób, z tego ponad sto z Legionowa i bezpośrednich okolic. (…) Jeżeli chodzi o to, co w tej chwili daje ta inwestycja, to na pewno daje podatki, za które samorząd funkcjonuje i realizuje różne przedsięwzięcia, które są bezpośrednio do państwa skierowane. A co w przyszłości może przynieść, jakie pozytywne efekty dla miasta generować? Myślę, że konkurencyjną cenę w stosunku do innych gmin. Dlatego, że działania, które podejmujemy, robimy po to, żeby dawać konkurencyjne ceny. A ceny konkurencyjne to są takie, którymi się wygrywa, czyli najniższe – powiedział Marcin Sroczyński. A Jacek Kaca dodał: – Cena obecna to 28 zł od osoby. Ustawa dopuszcza 42 zł od osoby i tak jest w wielu gminach. W Piasecznie jest 39, a np. w Serocku 32. I to jest ta korzyść dla mieszkańców, że nie płacicie państwo 42 zł, jak moglibyście płacić od osoby, tylko 28 zł.
Im dłużej trwała dyskusja, tym więcej ludzi zdawało się zmieniać zdanie na temat omawianej inwestycji. Generalnie byli jednak zgodni, że należy poświęcić jej kolejne, szerzej anonsowane spotkanie. Póki co, Marcin Sroczyński podkreślił dotychczasową dobrą współpracę i z ratuszem, i z mieszkańcami miasta. – Obsługujemy kilkadziesiąt gmin w Polsce i powiem państwu, że nie wszystkie urzędy są przyjazne dla inwestorów. I macie państwo szczęście, że w mojej ocenie mieszkacie w mieście, które dla inwestorów jest przyjazne – stwierdził szef MS-EKO. Tak czy inaczej, ciąg dalszy w sprawie stacji przeładunku odpadów z pewnością nastąpi.