W sobotę (28 stycznia), po ponad miesiącu zimowej przerwy, na parkiety wrócili piłkarze ręczni rywalizujący w Lidze Centralnej. W inauguracyjnym meczu tegorocznej rundy rozgrywek KPR Legionowo zmierzył się u siebie w meczu na szczycie z przewodzącą stawce ekipą Handball Stal Mielec. I ku radości swoich licznych fanów, po pasjonującej walce odprawił lidera z kwitkiem.
Po ubiegłorocznej odsłonie ligowych zmagań liderujący mielczanie mieli dwa punkty przewagi nad drużyną AZS-AWF Biała Podlaska oraz trzy nad legionowskim KPR-em. Jego zwycięstwo, w przypadku porażki Podlasian w rywalizacji z szóstym w tabeli MKS-em Wieluń, oznaczałoby więc przesiadkę na fotel lidera. Przy takiej stawce spotkania trudno się dziwić, że już od pierwszego gwizdka sędziego gracze obu teamów ostro ruszyli do boju. Bez wątpienia sprzyjała temu również doskonała frekwencja na trybunach, z akustyczną przeciwwagą w postaci sporej grupy kibiców z Mielca. Krótko mówiąc, oprawa była godna ligowego hitu.
Pierwsi w sobotnim meczu strzelanie rozpoczęli goście. Chwilę później, w drugiej minucie, wyrównał Krystian Wołowiec, dając przedsmak tego, co może dziać się na boisku. I działo się, choć od samego początku było widać, że zwycięstwo KPR będzie musiał wyszarpać. Po siedmiu minutach gry, przy stanie 2:2, legionowianie pierwszy raz grali z przewagą jednego zawodnika i wykorzystali szansę, ale goście zaraz wyrównali. Wtedy Michał Klapka strzelił na 4:3 i znów musieli gonić. Dzielnie im w tym przeszkadzał bramkarz Tomasz Szałkucki, kilka razy wychodząc obronną ręką z sytuacji sam na sam. To również dzięki niemu w 10 minucie KPR prowadził 5:3. Pewni swego mielczanie raczej nie oczekiwali takiego obrotu sprawy. Zdenerwowani, zaczęli się spieszyć i rzucać z nieprzygotowanych pozycji. Tymczasem kilka minut później Tomasz Kasprzak wyprowadził drużynę na 7:4, poprawił Filip Fąfara i na półmetku inauguracyjnej części rywalizacji, przynajmniej z perspektywy wypełnionej po brzegi Areny, mecz zaczynał wyglądać coraz ciekawiej. Ale, o dziwo, to trener miejscowych jako pierwszy poprosił wtedy o przerwę. Nie minęło wiele czasu i to samo, przy stanie 9:6 dla KPR-u, zrobił szkoleniowiec Stali. Dobrze widział, że jego zawodnicy mają spore problemy z przedarciem się przez szczelną obronę gospodarzy. Z kolei im przyjezdni też nie ułatwiali zadania, więc podopieczni Michała Prątnickiego decydowali się niekiedy na rzuty z dystansu – często z powodzeniem. Dzięki temu długo utrzymywała się ich mniej więcej trzybramkowa przewaga. Stalowcy robili, co mogli, ale w końcówce pierwszej połowy KPR bezlitośnie wykorzystywał błędy rywala, po dwóch przechwytach i skutecznych kontrach odskakując w 27 minucie na 14:9. Więcej goli w tej części gry już nie padło. Na przerwę miejscowi schodzili zatem do szatni z przewagą pięciu trafień.
Nie ulega wątpliwości, że goście z Mielca mieli w niej o czym rozmawiać. I to raczej w gorącej atmosferze… Tak czy owak, po powrocie na parkiet znów nastąpiła szybka wymiana ciosów z obu stron i walka zaczęła się od nowa. Stal już nie przebierała w środkach, mając świadomość, że czas ucieka, a jest do odrobienia sporo bramek. Z kolei KPR nie mógł sobie pozwolić nawet na chwilę rozprężenia, bo z takim rywalem szybko mógłby zostać za to skarcony. W 38 minucie było do tego najbliżej, bo Stal zdobyła dwie bramki z rzędu i zrobiło się 17:14. Wtedy sytuację uspokoił Mateusz Chabior, lecz kolejną akcję Stal też zakończyła golem i podopieczni Michała Prątnickiego wciąż musieli mieć się na baczności. W 41 minucie, przy stanie 19:16, po raz drugi w tym spotkaniu postanowił on sięgnąć po czas. Po nim zażarty bój gigantów Ligi Centralnej trwał nadal. I na kwadrans przed jego końcem, choć KPR prowadził 22:18, nawet najlepszy bookmacher zawahałby się ze wskazaniem stuprocentowego zwycięzcy. Nie wahał się za to trener gości, który zaprosił zawodników na rozmowę. Ale i bez niej mielczanie wiedzieli, że chcąc wywieźć z Legionowa punkty, muszą wznieść się na swój najwyższy poziom.
KPR ani myślał im jednak na pozwolić. W 48 minucie Ali Mehdizadeh wyprowadził swoją drużynę na pierwsze tego dnia sześciobramkowe prowadzenie (24:18). Wprawdzie po chwili gospodarze stracili i bramkę, i (na dwie minuty) zawodnika, jednak wyglądało na to, że nie pozwolą liderowi się dopaść. Arena wrzała, bo 10 minut przed ostatnim gwizdkiem KPR prowadził już 26:19, więc wszystko wskazywało na to, że legionowscy kibice będą mieli tego wieczoru kapitalne nastroje. Potrzymał je w 53 minucie Kacper Zacharski, który wszedł do bramki i najpierw obronił karnego (kilka minut później zrobił to raz jeszcze), a po chwili zaliczył drugą kapitalną interwencję. Bardzo potrzebną, bo drużyna grała wtedy w podwójnym osłabieniu. Tego meczu KPR przegrać już nie mógł. Za moment niesiona dopingiem miejscowa ekipa dokonała dzieła, a wygrana ze Stalą 28:24 stała się faktem. I zasygnalizowała głównym rywalom KPR-u, że do ich triumfu w Lidze Centralnej legionowianie nie przyłożą ręki.
– Spodziewałam się walki, fajnego widowiska i tak to wyglądało. Tak jak cała drużyna, jestem dumny i zadowolony z tego meczu; z tego, ile włożyliśmy w niego zdrowia oraz ile wykonaliśmy w jego trakcie pracy. I nie tylko w czasie meczu, bo przez cały okres przygotowawczy. Teraz trzeba kontynuować to, co zaczęliśmy dzisiaj. Mam nadzieję, że będziemy pracować na tyle owocnie i efektywnie, że takie sytuacje, jak dwie kolejki przed końcem poprzedniej rundy, się więcej po prostu nie zdarzą. Będziemy tylko przez chwilę cieszyć się z tego zwycięstwa i zaczynamy myśleć o następnym przeciwniku. Mam tylko niedosyt, bo ten wynik mógłby być troszkę wyższy na naszą korzyść. Zdarzyły nam się niepotrzebne błędy w końcówce, mieliśmy osłabienie, a można było dograć to bardziej cierpliwie, nie oddawać rzutów tak szybko i pochopnie. Dwie bramki do naszej pustej też były niepotrzebne. Generalnie jednak nie ma na co narzekać, chociaż ten wynik mógłby być bardziej okazały – skomentował mecz trener KPR Michał Prątnicki.
Dzięki sobotniemu zwycięstwu KPR Legionowo awansował na drugie miejsce w tabeli. Pierwszy, z jednym punktem więcej, jest AZS-AWF Biała Podlaska. Kolejny mecz legionowianie znów zagrają we własnej hali. W sobotę (4 lutego) do IŁ Capital Areny przyjedzie przedostatnia w stawce ekipa Grot Blachy Prószyński Anilana Łódź. Początek spotkania o godz. 18.00.
KPR Legionowo – Handball Stal Mielec 28:24 (14:9)
Bramki dla KPR-u zdobywali: Chabior – 6, Klapka – 5. Kasprzak, Mehdizadeh i Wołowiec – po 4, Ciok i Fąfara – po 2, Brinovec – 1.