W ten chłodny, poniedziałkowy wieczór wielu mieszkańców trzeciej i czwartej klatki bloku przy ulicy Aleja 3 Maja najadło się strachu. Nie tylko o swoje zdrowie, lecz nawet życie. Wszystko przez pożar, który po godzinie dwudziestej wybuchł na jedenastym piętrze budynku. I tylko dzięki przytomnej reakcji mieszkańców oraz szybkiej interwencji służb ratunkowych nie zakończył się on tragicznie.
Niedługo po otrzymaniu zgłoszenia kilka zastępów strażaków z Legionowa i Jabłonny pracowało już na miejscu zdarzenia. Pojawiły się tam również policja oraz pogotowie energetyczne. Mając doświadczenie w tego typu akcjach, z ogniem ratownicy poradzili sobie dosyć szybko. Nie udało się jednak uniknąć dużych strat materialnych. – Spalone są dwie klatki, jedenaste piętro i najbliższe półpiętra. Mieszkańcy mają uszkodzone drzwi, ucierpiały też instalacja oświetleniowa, domofonowa, a w niektórych lokalach także przewody do telewizji kablowej. Teraz, tuż po zdarzeniu, mieszkańcy próbują na własną rękę wyczyścić teren przy ich lokalach, będą musieli zająć się również drzwiami. A my naprawimy wszystkie instalacje – zapowiada Agnieszka Borkowska, wiceprezes zarządu SMLW w Legionowie.
Spółdzielcze służby, a także firmy konserwatorskie stanęły na wysokości zadania i jeszcze tego samego wieczoru zostało wznowione funkcjonowanie windy. Nazajutrz przewrócono też dopływ gazu oraz oświetlenie. Mieszkańców, co zrozumiałe, cały incydent, a zwłaszcza jego domniemane przyczyny, bardzo zdenerwował. Podkreślają jednak fakt, że w poniedziałkowym zdarzeniu obyło się bez ofiar. – Na szczęście nikt w pożarze nie zginął. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że jednak osoba trafiła do szpitala, ale jej stan jest stabilny, nie zagraża życiu. Wiemy również, że był problem, bo lokatorom pouciekały zwierzęta domowe, a oni sami zostali ewakuowani i prawie do północy musieli czekać na dworze. A aura jest, jaka jest. Całe szczęście, że nie było siarczystego mrozu.
Teraz, gdy sytuacja od dawna jest opanowana i opadły już emocje, czas poznać powody wybuchu pożaru. No i ewentualnie personalia jego sprawcy bądź sprawców. – Wysłaliśmy pismo na policję i do straży pożarnej z prośbą o wyjaśnienie, co było przyczyną pożaru. Docierają do nas pewne informacje, ale na razie nie sprawdzone, że to było podpalenie. Zapaliły się rzeczy, które zostały wyrzucone z jednego z mieszkań. Wciąż nie wiadomo, czy ktoś je podpalił, czy jednak był to nieszczęśliwy wypadek. Mam nadzieję, że uda się ustalić przyczynę pojawienia się ognia, a my oczywiście będziemy wnioskować o odszkodowanie od właściciela tych rzeczy. Mam nadzieję, że cała ta sprawa się wyjaśni, uda się ustalić sprawcę i pociągnąć go do odpowiedzialności – mówi przedstawicielka legionowskiej spółdzielni mieszkaniowej.
Tak czy inaczej, pracownicy SMLW od razu wdrożyli zwyczajowe w podobnych okolicznościach sposoby postępowania. Najważniejsze, jak zawsze w takich przypadkach, są komfort i bezpieczeństwo mieszkańców. Dlatego możliwie szybko administracja osiedla Jagiellońska zamierza przywrócić do pierwotnego stanu uszkodzoną działaniem ognia i temperatury klatkę schodową budynku. – Ubezpieczyciel przyjedzie i zrobi oględziny, a my później przystąpimy do remontu tej klatki. No bo wiadomo, że nie będziemy mieszkańców trzymać w takim okopconym pomieszczeniu. A następnie będziemy uruchamiać dalszą procedurę – uspokaja Agnieszka Borkowska. Jak zatem widać, i służby ratunkowe, i te spółdzielcze ze skutkami ognia radzą sobie wzorowo. Można tylko ubolewać, że tego dnia i w tym miejscu w ogóle on się pojawił.