W każdej służbie byli i pozostaną najważniejsi ludzie. Ale bez odpowiedniego sprzętu zdziałaliby niewiele. Na szczęście druhowie z legionowskiej OSP wielkich zmartwień w tym zakresie nie mają. Co z zadowoleniem oraz satysfakcją dostrzegają również ich zawodowi koledzy po fachu.
Z krajowej perspektywy istnienie tudzież funkcjonowanie Ochotniczej Straży Pożarnej wydaje się „oczywistą oczywistością”. Tymczasem dla gości z zagranicy takie oczywiste to już nie jest. Zarówno jeśli chodzi o zapał druhów do mierzenia się z żywiołami, jak też ich umiejętności, często – zwłaszcza w przypadku doświadczonych ochotników – niewiele albo wręcz wcale nieustępujące ich zawodowym kolegom po fachu. Co w innych sferach ludzkiej aktywności zdarza się raczej rzadko. Gorzej natomiast w remizach OSP bywało i wciąż jeszcze bywa ze sprzętem. Nie wspominając o zazwyczaj mocno już leciwych pojazdach, którymi ten sprzęt oraz ludzi trzeba do akcji transportować. To zaś sprawia, że ochotnicza chęć do pomagania ludziom w potrzebie boleśnie zderza się z technicznymi możliwościami – lub jak kto woli, z ich brakiem. Smutne, ale prawdziwe.
Na szczęście jednak nie w Legionowie. Z tutejszej siedziby OSP raz po raz, obok wycia strażackich syren, dochodzą także radosne informacje o wejściu w posiadanie nowego ekwipunku czy różnego rodzaju pojazdów do jeżdżenia, pływania i co się tam jeszcze strażakom wymarzy. Ostatnia z nich gruchnęła w grudniu, a dotyczyła średniej wielkości uniwersalnej fury, po dach wyposażonej w rozmaite przydatne użytkownikom gadżety. Przy jej oficjalnym przekazaniu był też obecny zastępca szefa legionowskiej Państwowej Straży Pożarnej. I z zadowoleniem stwierdził, że mało które jednostki OSP posiadają tak dobre, nowoczesne i wszechstronne „zabawki”. No cóż, jak widać lokalni druhowie równie szybko jak do pożaru, potrafią też dotrzeć do hojnych mecenasów. Ci zaś wiedzą, że na bezpieczeństwie oszczędzać nie warto.