Po ostrej, prowadzonej w przestrzeni publicznej wymianie argumentów za i przeciw budowie w Legionowie stacji przeładowywania odpadów przyszła wreszcie pora na konkretne kroki. Pierwszy zrobiła Komisja Rozwoju Miasta, odrzucając we wtorek (7 lutego) – w obecności około setki protestujących mieszkańców – projekt uchwały w sprawie uchylenia listopadowej decyzji rady zapalającej przed inwestycją zielone światło. Dzień później, na równie burzliwej jej sesji, tak samo postąpiła większość radnych. Z pełną zapewne świadomością, że to nie zamyka sprawy.
Najpierw, jako się rzekło, oko w oko z kipiącymi złością mieszkańcami okolic ul. Suwalnej stanęli członkowie Komisji Rozwoju Miasta. Stanęli, a właściwie usiedli – po jednej stronie otwartej na oścież sali konferencyjnej ratusza samorządowcy, po drugiej spora grupa wyposażonych w protestacyjne hasła i argumenty legionowian. Uzasadniając złożenie wniosku o uchylenie uchwały „(…) w sprawie wyrażenia zgody Prezydentowi Miasta Legionowo na odstąpienie od obowiązku przetargowego trybu zawarcia umowy i na wydzierżawienie części nieruchomości stanowiących własność Gminy Miejskiej Legionowo”, jeden z autorów wniosku, Dariusz Petryka, wskazał na brak konsultacji z mieszkańcami i wątpliwości dotyczące inwestycji oraz inwestora – firmy MS-EKO. Z kolei Sławomir Traczyk wspomniał o wprowadzeniu radnych w błąd w przedmiocie planowanego procesu przeładowywania odpadów, zaś Mirosław Grabowski zarzucił lokalnym włodarzom, że w lekceważący sposób potraktowały okolicznych mieszkańców. Wśród głosów solidaryzujących się z protestującymi ludźmi radnych znalazł się też apel Andrzeja Kalinowskiego o udostępnienie do publicznego wglądu umowy z firmą, która od kilku lat skutecznie odbiera z Legionowa odpady.
W reakcji na te słowa obecny na posiedzeniu Marek Pawlak, zastępca prezydenta miasta, zapowiedział, że postara się, aby jej treść została wkrótce podana do publicznej wiadomości. Wspomniał również o kilku zawartych w niej zapisach, stanowiących korzystne dla ratusza oraz mieszkańców „bezpieczniki”. Chodzi m.in. o możliwość wypowiedzenia z MS-EKO umowy z miesięcznym wypowiedzeniem i bez podania przyczyn. Ponadto firma zapewniła, że w przypadku umożliwienia jej szczegółowo tam opisanej działalności odstąpi ona od roszczeń w sprawie przysługującej przedsiębiorstwu z mocy ustawy waloryzacji uzgodnionych z miastem stawek za odbiór śmieci, wynikającej z drastycznego wzrostu kosztów prowadzonej działalności. Dla miejskiego budżetu oznaczałoby to na obecną chwilę oszczędność około 1,7 mln zł rocznie. A dla wszystkich mieszkańców – uniknięcie podwyżki opłat za odbiór śmieci.
Gdy już udawało mu się dojść do głosu, zaproszony na komisję Bartłomiej Lewandowski, prokurent firmy MS-EKO, usiłował merytorycznie rozprawiać się z każdym stawianym zarzutem i prostować wszelkie niejasności. Odnosząc się do kwestii umieszczenia na terenie stacji czterech boksów na odpady, wyjaśnił, że na krótko będą tam trafiać tylko zwożone z miasta śmieci pochodzące z selektywnej zbiórki – do chwili aż zgromadzi się ilość odpowiednia do przygotowania dużego transportu. Natomiast odpady zmieszane mają być na specjalistyczne ciężarówki przeładowywane od razu. Prokurent zwrócił uwagę na mylenie firmy MPK z Ostrołęki, która w 2017 r. porzuciła Legionowo i zostawiła je na pastwę śmieci, z firmą MS-EKO, która wtedy przyszła mieszkańcom z pomocą. Zdementował też plotki o karach za działalność firmy na Zarzeczu, a także złej kondycji finansowej oraz nieprawidłowościach w działaniu przedsiębiorstwa. Zapewnił, że nie ma ono żadnych zaległości finansowych, a pensje wypłaca pracownikom na bieżąco.
Kiedy po ponad dwóch godzinach do dyskusji o konkretach wkradły się „wycieczki” personalne, przewodniczący komisji Andrzej Piętka zdecydował się ją zakończyć, po czym zarządził głosowanie nad projektem uchwały wniesionym przez trójkę radnych. Decyzją obecnych na sali samorządowców, stosunkiem głosów 9 do 8, wniosek nie został przyjęty.
Początek środowej sesji Rady Miasta Legionowo przypominał wtorkowe obrady komisji. Z tym, że mniej przyszło na nią mieszkańców, a więcej przedstawicieli mediów. Różnicę, ale i sygnalizowany przez część dyskutantów proceduralny problem, stanowiło też rozbudowanie przez wnioskodawców ich wcześniejszego uzasadnienia wniesionego projektu uchwały, gdzie mowa jest głównie o konieczności wydzierżawienia działki w drodze przetargu, „mając na uwadze możliwość osiągnięcia większych dochodów z dzierżawy nieruchomości”. Za sprawą odczytanego przez przewodniczącego klubu PiS stanowiska posła z tego okręgu, ministra i wicepremiera Mariusza Błaszczaka, stało się również jasne, że do lokalnego sporu – po stronie oponentów inwestycji – zdecydowała się wkroczyć tzw. wielka polityka. Tak czy inaczej, w środę obfitująca w emocje wymiana argumentów pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami budowy stacji przeładunku odpadów była kontynuowana. Szef rady miasta hojnym gestem dopuszczał tych drugich do głosu, dając im wyartykułować wszystkie, podnoszone już wcześniej zastrzeżenia i obawy. Zwieńczone powtarzanymi raz po raz apelami o wycofanie się ratusza z całego pomysłu.
Wywołany do tablicy prezydent Legionowa zapewnił obecnych, że służy on wszystkim członkom lokalnej społeczności, a gdyby jednak okazało się, że lęki sąsiadów inwestycji nie były bezpodstawne, zareaguje szybko i stanowczo. – Naszą intencją jest to, żeby mieszkańcy Legionowa mieli sprawny, bezpieczny i tani odbiór odpadów. I po to jest ta uchwała. (…) Ja nie jestem w stanie żadnymi argumentami walczyć z emocjami i strachem. Ale jeżeli ta stacja rzeczywiście będzie uciążliwa, choć ja wiem, że państwo mi nie uwierzą, to mówię, że my się z tą przeładownią rozstaniemy i jej tu nie będzie. (…) Ja wypowiem tą umowę i firma nie będzie tam funkcjonować, tak mi dopomóż Bóg.
Po trzech godzinach burzliwej dyskusji przyszedł w końcu czas na głosowanie w sprawie uchylenia omawianej od dwóch dni uchwały. Podobnie jak dzień wcześniej, 9 radnych było za, jeden wstrzymał się od głosu, zaś 11 opowiedziało się przeciw. Zgodnie z przewidywaniami taka decyzja rady miasta wzbudziła głośne protesty obecnych w ratuszu mieszkańców. Poparte powtórzonymi po raz kolejny zapowiedziami, że z budową stacji przeładowywania odpadów nie pogodzą się nigdy i zrobią wszystko, aby do tej inwestycji nie dopuścić.