Gdy 8 lutego większość radnych otworzyła szlaban przed firmą MS-EKO, która chciała na miejscu przeładowywać zabierane z Legionowa śmieci, sąsiedzi inwestycji zapowiedzieli, że do niej nie dopuszczą. Po czym z pomocą kilku opozycyjnych radnych jeszcze zaostrzyli swój sprzeciw. Efekty przyszły bardzo szybko. Tydzień później ów szlaban z hukiem został opuszczony.
Protesty mieszkańców przemysłowej dzielnicy miasta zrobiły swoje i już 10 lutego pojawił się komunikat o zwołaniu w trybie nadzwyczajnym sesji rady miasta, której jedynym celem będzie uchylenie listopadowej uchwały w sprawie wyrażenia prezydentowi zgody na odstąpienie od obowiązku przetargowego trybu zawarcia umowy i wydzierżawienie części gminnej nieruchomości na potrzeby przedsiębiorstwa. Trzy dni później, w poniedziałek, wnioskiem podpisanym przez radnych z Koalicji Obywatelskiej i Porozumienia Samorządowego zajęła się Komisja Rozwoju Miasta.
Kurs na rozwiązanie
Jej szef zaczął od podania powodów tej decyzji. – Jak podejmowaliśmy tamtą uchwałę, to dopiero po niej została opracowana umowa. Nie wcześniej. I taka jest procedura nie tylko w Legionowie, a w całej Polsce. Tak stanowi, szanowni państwo, prawo. (…) Nasze stanowisko było na skutek, raz, stanowiska czy też propozycji uzasadnienia uchwały przedstawionej przez radnych, a dwa – po zapoznaniu się z dosyć niejasnymi, niezrozumiałymi dla państwa zapisami w umowie, która została zawarta. Stąd wniosek radnych, czy też inicjatywa, żeby wyjść państwu naprzeciw i złożyć projekt uchwały zmierzający do rozwiązania tej umowy – tłumaczył Andrzej Piętka. Mimo takiej deklaracji atmosfera wciąż pozostawała gorąca. – Bardzo proszę o umożliwienie nam spokojnych obrad. Jeżeli będzie państwo przerywać, niestety, ale będziemy zmuszeni przerwać posiedzenie.
Tego akurat udało się uniknąć. W przeciwieństwie do rosnących w sali konferencyjnej ratusza emocji. Bądź to powodowanych reakcjami śledzących obrady mieszkańców, bądź owacyjnie przez nich przyjmowanymi wystąpieniami radnych opozycji. Kwestionujących np. dobre intencje pilotującego inwestycję ratusza czy też krytykujących wysokość stawek najmu i ewentualnych kar dla użytkownika działki przy ul. Sikorskiego. Wyrażono też wątpliwości dotyczące trybu uchylenia uchwały i rozwiązania umowy z MS-EKO. – Co jeśli mimo naszej uchwały pan prezydent nie zechce rozwiązać tej umowy? Albo pani prezes KZB? Co jeśli prezes spółki MS-EKO, na którego co prawda będą tam nałożone jakieś kary w wysokości dwustu paru złotych dziennie, uzna, że ta kara to w zasadzie żadna kara? (…) I co, jeśli uzna, że może te kary płacić przez te 10 lat i sobie prowadzić tą działalność na tym terenie? Co wtedy, na kogo my tu wyjdziemy? – zastanawiał się Sławomir Traczyk.
Odnosząc się do tych kwestii, zastępca prezydenta odczytał na wstępie uzasadnienie do oficjalnego stanowiska ratusza. Jest ono zgodne z oczekiwaniami protestujących osób. – „Władze miasta Legionowo, realizując zadania własne gminy w zakresie utrzymania czystości i porządku oraz unieszkodliwiania odpadów komunalnych, podejmują analizy i starania celem optymalizacji rosnących kosztów odbioru…”. Myślę, że wszyscy mamy tego świadomość. Niezależnie od tego, po której stronie stołu siedzimy. „…i zagospodarowania odpadów pochodzących z Gminy Miejskiej Legionowo. Jednakże kontrowersje, jakie wśród członków wspólnoty samorządowej wzbudziła uchwała z dnia 30 listopada, dopuszczająca powstanie na działce stanowiącej własność gminy stacji przeładunkowej odpadów, nakazują poszukiwanie kompromisu pomiędzy argumentami, jakie legły u podstaw jej podjęcia a stanowiskiem wyrażonym przez część mieszkańców”. Również tutaj dziś obecnych na tej komisji – powiedział Piotr Zadrożny. Jego zdaniem trudno mówić o realnej groźbie wejścia z MS-EKO w konflikt mogący skończyć się na sali sądowej. Raczej wykluczone jest też płacenie jej odszkodowania, ponieważ na wynajmowanym terenie dotąd nie inwestowała. – To nie jest przypadkowa firma. To firma, która odbiera śmieci z terenu całego miasta, na podstawie umowy. I ta firma ma z nami jeszcze roczny kontrakt na odbiór tych śmieci. W związku z tym myślę, że mamy odpowiednie narzędzia do tego, aby odpowiednio rozmowy w tej sprawie z tą firmą poprowadzić.
Część radnych miała tu zgoła odmienne zdanie. Posądzali też prezydenckich koalicjantów o wprowadzanie ludzi w błąd. – Zarzucanie, że ktoś mówi nieprawdę, jest niestosowne. Chociażby dlatego, że ci radni, którzy dzisiaj tak mocno protestują, nie byli przeciwni tej uchwale, którą podejmowaliśmy w listopadzie – zareagował wreszcie przewodniczący komisji. Tak czy inaczej, argumenty każdej ze stron trafiały w próżnię. Złożony przez jednego z radnych wniosek bynajmniej nie rozjaśnił sytuacji. – „W związku z faktem, że tryb rozwiązania umowy przewiduje sama jej treść, wnioskujemy o to, aby integralną częścią podjętej uchwały był załącznik w postaci pisemnego odstąpienia od umowy, podpisany przez każdą z jej stron”. Wtedy myślę, że nie będziecie tu państwo mieli wątpliwości, nikt z nas, że umowa została, że tak powiem, rozwiązana nie tylko za pośrednictwem uchwały, ale również za pomocą trybu, jaki przewiduje sama umowa – mówił Artur Pawłowski. Ponieważ komisja tylko opiniuje projekt uchwały, uznano, że na taki wniosek jest zbyt wcześnie.
Mandaty w górę
W końcu przyszła za to pora na głosowanie w sprawie cofnięcia zgody na przeładownię śmieci. Jak było do przewidzenia, wniosek poparli wszyscy radni. A przedstawiciel ratusza spróbował rozwiać wątpliwości wokół prawnych aspektów tej decyzji. – Rozmawiałem z radcą prawnym, który potwierdził, że przyjęcie tej uchwały na środowej sesji spowoduje, że w jego opinii ta umowa stanie się nieważna. Natomiast jeżeli będzie taka potrzeba, żeby skorzystać z paragrafu 3 pkt. 5, o którym tutaj była mowa, czyli o rozwiązaniu umowy w ciągu 30 dni, to prezes KZB z tego skorzysta – uspokajał Piotr Zadrożny. Póki co jednak przewodniczący komisji rozwoju skorzystał z całkiem innej opcji. – Chcę w imieniu wszystkich radnych przeprosić państwa za zamieszanie, jakie się z tego tytułu wydarzyło. Za niepokój, który państwa dotknął. Z pewnością był on niepotrzebny. Czasami tak jest. Czasami zawiłości i zapisy w różnego rodzaju dokumentach powodują takie emocje. Z naszej strony jedynie możemy przeprosić. Myślę, że tego typu sytuacje więcej nie będą się powtarzać – podsumował Andrzej Piętka.
Idąc za antyśmieciowym ciosem, w środę (15 lutego) rada miasta zebrała się tylko po to, aby potwierdzić to, za czym dwa dni wcześniej opowiedziała się komisja rozwoju. A ponieważ doszło w całej sprawie do konsensusu, istniała duża szansa, że z jedynym tak naprawdę punktem porządku obrad posiadacze mandatów uporają się w trymiga. Złożony przez radnych KO i PS wniosek krótko i zwięźle uzasadnił wiceprzewodniczący rady Mirosław Pachulski. Jak zaznaczył, wcześniejsza zgoda na kontrowersyjną inwestycję stanowiła próbę rozwiązania problemu rosnących kosztów odbioru odpadów. W związku ze społecznym sprzeciwem i analizą sporządzonej później umowy próbę wszak nieudaną. – Myślę, że czasem są rzeczy ważniejsze od pieniędzy – stwierdził radny, wspominając o możliwych finansowych konsekwencjach przegonienia z miasta przeładowni śmieci. Ponieważ proponowane przez niego szybkie przegłosowanie uchwały nie spotkało się z akceptacją sali, poprzedziły je głównie oracje triumfujących radnych, wieliszewskiego wójta oraz mieszkańców, żądających też wyjaśnienia szeregu budzących ich wątpliwości kwestii związanych z niedoszłą inwestycją. Dwie i pół godziny później, w głosowaniu, legionowscy samorządowcy jednogłośnie poparli omawiany tego dnia wniosek.
Na koniec najważniejsze: jak po rozmowie z prezes spółki KZB zapewnił uczestników sesji zastępca prezydenta Piotr Zadrożny, po środowej decyzji radnych zawarta przez nią umowa z firmą MS-EKO zostanie rozwiązana.