Rosyjski atak na Ukrainę zaskoczył nie tylko jej mieszkańców, lecz także całą społeczność międzynarodową. Na szczęście po otrząśnięciu się z szoku szybko ruszyła ona wojennym uchodźcom z pomocą. Bodaj najaktywniejsi okazali się w tym względzie Polacy, co dało się też dostrzec w Legionowie i okolicznych gminach. Kiedy więc minął rok od rozpoczęcia walk, właśnie za tą spontaniczną, wszechstronną pomoc lokalni włodarze postanowili mieszkańcom, instytucjom i organizacjom podziękować.
Doskonałą do tego okazją stała się lutowa sesja rady powiatu. – Chciałbym raz jeszcze przyłączyć się do tych wszystkich podziękowań pod adresem ludzi dobrej woli, ludzi z otwartymi sercami, ludzi, którzy bezinteresownie zaangażowali się w pomoc dla naszych sąsiadów z Ukrainy i którzy w trudnych momentach otwierali swoje domy, otwierali szkoły, organizowali zakupy i realizowali rozmaite potrzeby. Często mówi się, że dobro wraca, a zatem nie żałujmy tego dobra i otwartych serc. Za wszystko to serdecznie dziękuję – powiedział do zgromadzonych Sylwester Sokolnicki, starosta legionowski. A dziękować rzeczywiście jest za co, bo to dobroczynne, pospolite i niepospolite zarazem ruszenie odbywało się na niespotykaną dotąd skalę. – Po wybuchu wojny w Ukrainie byliśmy w stanie nieść wsparcie, jako powiat i jego mieszkańcy, zarówno instytucjonalnie, jak i prywatnie, z potrzeby serca. Wielu ludzi wykazało się wyjątkową wrażliwością i zrozumieniem dla tej tragedii, która dzieje się za naszymi granicami. I dzisiaj część tych osób została uhonorowana podziękowaniami ze strony władz powiatu – dodaje szef jego rady Leszek Smuniewski.
Okazywane uchodźcom wsparcie przybierało rozmaite formy. Począwszy od zbiórek pieniędzy, żywności czy odzieży, poprzez przyjmowanie pod swój dach obywateli Ukrainy, aż do zapewnienia im opieki psychologicznej i pomocy dla pozostawionych za granicą zwierząt. Na rzecz sąsiadów ze Wschodu działali sami mieszkańcy, czyniły tak też lokalne firmy oraz organizacje pozarządowe. No i oczywiście samorządowcy. – Mamy prawie dwa tysiące podmiotów gospodarczych i wielu właścicieli czy prezesów tych firm zatrudniało osoby z Ukrainy, a one sprowadzały tu swoje rodziny. Tak więc my, jako gmina, również należeliśmy do tych, którzy bardzo szybko podjęli działanie. Przygotowaliśmy halę sportową, pozyskaliśmy dla stu osób łóżka, kołdry oraz poduszki. I przez parę ładnych miesięcy ci uchodźcy przebywali na terenie naszej szkoły – wspomina Sławomir Maciej Mazur, wójt gminy Nieporęt.
Dla Ukraińców stała się ona drugim domem. Doglądanym przez szkolną społeczność, a także wielu mieszkańców gminy. – Przyjmowaliśmy całe rodziny. Głównie były to matki z dziećmi, były też osoby niepełnosprawne, które przyjeżdżały do nas o każdej porze dnia i nocy. I w hali sportowej, która stała się miejscem bardzo ciepłym i przyjaznym, mogły znaleźć schronienie. Zapewniliśmy im wyżywienie, obsługę sanitarną, a dzieci były zaopiekowane. Nauczyciele włączyli się w pomoc, organizując zajęcia pozaszkolne. Pięknie włączyła się cała społeczność Nieporętu i okolic, która piekła ciasta, przywoziła pampersy, środki czystości, wózki dziecięce. I również zajmowała się potrzebującymi osobami w weekendy – opowiada Edyta Kuś, dyr. Szkoły Podstawowej w Nieporęcie. A wójt gminy dodaje: – Staraliśmy się mocno wczuwać w to, co te osoby przeżywają. Pamiętajmy, że większość synów, ojców pojechała walczyć na front, natomiast chcieliśmy, żeby pozostali mogli się poczuć u nas – chociaż przez chwilę, w tym najgorętszym okresie – jak u siebie w domu.
Sądząc po emocjonalnych reakcjach gości z Ukrainy, ten ważny i szczytny cel został chyba osiągnięty.