O prędkości światła przy jej realizacji nie ma wprawdzie co marzyć, ale i tak ta ważna dla legionowian inwestycja postępuje bardzo szybko. W poniedziałek (24 kwietnia) w sali konferencyjnej ratusza nastąpiło podpisanie umowy z firmą, która kompleksowo zmodernizuje miejski system oświetlenia ulicznego.
Zajmie się tym wyłoniona w drugim przetargu, ceniona na rynku radomska spółka ELTAST. Cała operacja ma kosztować blisko 10 mln zł. – Znaleźć pieniądze to jedna rzecz, a jeszcze trudniej jest znaleźć dofinansowanie, które udało nam się zdobyć. Na razie to 4 mln zł ze środków województwa mazowieckiego. Jak się pojawią pieniądze z UE, będziemy też składali wnioski, żeby tę inwestycję refinansować, więc być może w ogóle budżetu miasta nic nie będzie ona kosztowała. Znaleźliśmy firmę, która daje pewność dobrego wykonania i utrzymania gwarancji, które w tym przypadku są wieloletnie. Wybraliśmy najtańszego, ale bardzo sprawdzonego wykonawcę – zaznacza Roman Smogorzewski, prezydent Legionowa.
Dość wspomnieć, że ELTAST zainstalował dotąd w całym kraju ponad 300 tys. opraw ledowych. Ich przewaga nad powszechnie stosowanymi lampami sodowymi jest kolosalna, zarówno jeśli chodzi o jakość światła, jak też jego późniejsze koszty. – Można powiedzieć, że oszczędność będzie tu uzyskana w dwóch aspektach. Po pierwsze, nastąpi zdecydowana redukcja mocy zainstalowanej, czyli istniejącą oprawę o dużej mocy zamienimy na oprawę o dużo mniejszej mocy, która daje więcej światła. Po drugie, wdrożenie inteligentnego systemu zarządzania pozwoli dokonywać dalszej redukcji śródnocnej, wtedy kiedy natężenie ruchu jest mniejsze i mieszkańców nie ma na ulicach albo jest ich niewielu – wyjaśnia Stefan Tatarek, prezes zarządu Centrum Zaopatrzenia Energetyki ELTAST. Nowe lampy, wraz z całym systemem sterowania miejskim oświetleniem, powinny zmniejszyć zużycie energii od 60 do nawet 70 procent. Im szybciej więc rosną jej koszty, tym szybciej inwestycja się spłaci. Zwłaszcza że eksploatacja nowych, energooszczędnych lamp, jak zapewnia wykonawca, powinna przebiegać bezproblemowo. – Awaryjność opraw ledowych jest zdecydowanie mniejsza niż tych tradycyjnych, na poziomie 0,8 proc. w skali roku. Przykładowo, jeżeli mamy zainstalowanych tysiąc opraw, to osiem z nich ma prawo w ciągu roku się uszkodzić.
Prawo, lecz oczywiście nie obowiązek. Wypisz-wymaluj jak w przypadku wojewódzkiego samorządu, który z 4 mln zł „podłączył się” się do legionowskiej inwestycji. Też robić tego nie musiał, ale potwierdził, że zawsze chętnie wykłada pieniądze na ekologiczne cele. Stąd m.in. poniedziałkowa obecność Anny Brzezińskiej, legionowskiej radnej mazowieckiego sejmiku, która od początku pilotowała sprawę. – Dzięki tej inwestycji Legionowo rozbłyśnie ekologicznym i ekonomicznym światłem. Bardzo cieszymy się, że jako Samorząd Województwa Mazowieckiego mogliśmy wesprzeć miasto w tej inwestycji. Ekologia i ekonomia są bardzo ważne. Dziś samorządy płacą olbrzymie kwoty za energię, dlatego to niezwykle cenna inwestycja, poprawiająca też bezpieczeństwo mieszkańców w Legionowie – uważa Anna Brzezińska. Zapewni je ponad 3,5 tys. opraw ledowych, które pojawią się na miejskich latarniach ulicznych. I mieszkańcy, i legionowski budżet korzyści odczują właściwie natychmiast. – Każdy dzień to będą oszczędności, a one po Polskim Ładzie, który zabrał miastu Legionowo 30 mln zł, po wzrostach cen nie tylko energii elektrycznej, ale też energii cieplnej oraz innych towarów i usług, są bardzo istotne. Tak więc trzeba szybko szukać oszczędności i reagować na to, co się dzieje na rynku – mówi prezydent Smogorzewski.
W kwestii modernizacji oświetlenia reakcja ratusza wydaje się wzorowa. I tak też ma w Legionowie przebiec sam proces jego wymiany. – Rozpoczniemy teraz proces projektowania, a gotowy projekt zostanie uzgodniony z energetyką i z miastem. Później przystąpimy do modernizacji. Oczywiście będą sporządzone harmonogramy robót, bo wszystko odbywa się w ostrym reżimie proceduralnym. Jeśli chodzi o niedogodności dla mieszkańców, na etapie wymiany opraw ich, można powiedzieć, nie ma. Dlatego, że wszystkie prace wykonujemy w technologii pod napięciem, czyli nie będziemy wyłączać stacji transformatorowych – uspokaja Stefan Tatarek. Będzie to konieczne dopiero przy wymianie blisko setki szaf sterujących. Przerwy w dostawach prądu nie powinny być jednak dłuższe niż dwie do trzech godzin.