Ważnych, obchodzonych co roku świąt w życiu każdej lokalnej społeczności nie brakuje. Rzadko jednak bywa tak jak w Legionowie, że jednego dnia następuje ich prawdziwa kumulacja. A z nią właśnie mieszkańcy mają do czynienia 3 maja, kiedy obchodzą nie tylko rocznicę uchwalenia słynnej konstytucji. Dla nich to również kolejne urodziny miasta oraz… jego prezydenta. Czyli doskonała okazja do hucznej, skrzącej się od gwiazd Majówki. W minioną środę jak zwykle zagościła ona pod legionowską Areną.
Miejscy włodarze, jak to na urodzinach, poczęstowali gości okazałym tortem. No i kuszącą wizją zastąpienia go w przyszłości innym smakołykiem. – Dzisiaj zamówiliśmy, w uzgodnieniu z księdzem pułkownikiem, bo była msza za ojczyznę, za miasto, ładną pogodę, więc do końca będzie ładna pogoda. W związku z tym życzę wam fantastycznej zabawy, przy gwiazdach, które uatrakcyjnią nasze święto – powiedział ze sceny Roman Smogorzewski. – Po mszy, o której pan prezydent wspomniał, ksiądz proboszcz rzucił taką propozycję: dziś dzielimy tort, ale dobrze by było, gdybyśmy odeszli od tej tradycji i następnym razem otworzyli beczkę piwa. To jest do przemyślenia na najbliższy rok – dodał towarzyszący prezydentowi szef rady miasta Ryszard Brański.
Jakiekolwiek będą rezultaty tych przemyśleń, bez zmian pozostaną zapewne serwowane piknikowiczom rozrywki. W myśl zasady: dla każdego coś fajnego. – Tegoroczną Majówkę kierujemy przede wszystkim do rodzin z dziećmi, stąd też zaproponowaliśmy moc dmuchańców i innych atrakcji dla najmłodszych. Ale również zaprosiliśmy organizacje, które miały możliwość zaprezentowania się, oraz wojsko. Zatem była też możliwość przejechania się quadem czy postrzelania z broni pneumatycznej – wylicza Anna Szwarczewska z Urzędu Miasta w Legionowie. – Jest tu bardzo dużo mieszkańców, którzy – co istotne – wyszli po pandemii z domów, siedzą, jedzą, rozmawiają, bawią się. To ważnie, żeby było takie miejsce, taka przestrzeń, dzięki której mieszkańcy, zamknięci z różnych przyczyn w swoich domach, mogą być ze sobą i mieć normalne międzyludzkie relacje – dodaje jej ratuszowy zwierzchnik.
Do ich nawiązywania warunki w środę były doskonałe. Sporo działo się zarówno wokół Areny, jak i na ustawionej w pobliżu scenie. Tam imprezę, sprawnie poprowadzoną przy współpracy z radiem Super Nova, zaczął Teatr Kultureska z przeznaczonym dla dzieci spektaklem „Bukiet talentów”. Później rozmaitych talentów zagościło przed mikrofonami jeszcze więcej, głównie w postaci rozśpiewanych i roztańczonych dzieciaków z legionowskiego Szachraja, a także seniorów z chóru Belcanto. Po nich swój debiutancki koncert zaliczył po części lokalny zespół Ramalafi. Charyzmatyczna wokalistka plus ciekawa, czerpiąca z różnych stylów muzyka stanowiły idealną przygrywkę do występów głównych gwiazd miejskiej Majówki.
Pierwszą z nich była posiadająca już na koncie kilka hitów (oraz tytułów zdobytych w polskich i zagranicznych konkursach piękności) Monika Lewczuk. – Mam nadzieję, że publiczność pomoże mi wykonywać te piosenki. Jestem bardzo podekscytowana i cieszę się, że spędzam majówkę właśnie w Legionowie, blisko mojej Warszawy. Bardzo lubię takie imprezy. Lubię też takie zamknięte, ale te otwarte mają to do siebie, że każdy może przyjść i jest bardzo duży przekrój ludzi – publiczność od dzieci do dorosłych. I to jest super – mówi wokalistka. Cieszyła się ona sama, zadowoleni byli również jej młodzi fani. Także ci z Legionowa. – Są osoby, i widziałam je również dzisiaj, które regularnie przyjeżdżają na te koncerty. To zawsze miłe, móc spotkać na nich kogoś już znajomego.
Ponieważ mieszkańcy bawili się koncertowo, zadowolony był też, co zrozumiałe, gospodarz całej imprezy. Sam zresztą, jako się rzekło, obsypywany życzeniami jubilat. – I miastu, i mnie można życzyć spokoju. Wydaje się, że kiedyś byliśmy spokojniejsi. Były problemy, były wyzwania, wydaje się nawet, że większe, ale nie byliśmy tak napięci, tak nerwowi. Nie było wówczas jeszcze internetu, który naprawdę potrafi wzburzyć, szerząc mnóstwo nieprawd, ćwierćprawd i półprawd. Ciężko rozmawiać, bo jest krzyk, jest agresja, i to nie tylko w relacji władza – mieszkaniec. Obserwuję to na ulicach między kierowcami, na chodnikach, w sklepach. Wiadomo, pandemia, wojna, drożyzna, są niespokojne czasy, ale niepokój niczemu nie służy i niczemu nie pomaga, a jeszcze te różne strachy, fobie i dyskomfort wzmacnia – uważa Roman Smogorzewski. – Najbardziej boimy się i nienawidzimy tych, których nie znamy. Tu, jak się spotkamy i porozmawiamy, myślę, że jest szansa na szacunek i na zrozumienie.
Muzycznym spoiwem, łączącym niemal wszystkich uczestników pikników, był występ Cleo. Jedna z największych obecnie gwiazd polskiej sceny ceni sobie otwarte, plenerowe koncerty, dzięki którym każdy może ją zobaczyć i usłyszeć. – Ja chcę trafiać z muzyką do jak największej liczby ludzi, słuchaczy. Wydaje mi się, że moja muzyka jest na tyle uniwersalna, że trafia właściwie do każdego. Staram się na pewno grać te numery, które są najczęściej słuchane przez moich fanów. Jestem na scenie już dziesięć lat, więc to jest taki trochę miks kawałków, które tworzyłam przez lata – zdradziła nam Cleo. Nawiązywanie do słowiańskiej tradycji muzycznej to w jej przypadku nie tylko pomysł na artystyczną oryginalność. Miała z nią do czynienia, zanim jeszcze zaczęła myśleć o karierze profesjonalnej piosenkarki. – Te brzmienia były gdzieś tam we mnie właściwie od dziecka. Pamiętam, jeszcze przed chórem gospel, uczęszczałam do takiego zespołu folkowego. I tak mi się to wszystko spodobało, gdzieś zatrybiło i cały czas we mnie rezonowało. Więc teraz ma to jakieś odzwierciedlenie w mojej twórczości – dodała Cleo. A później, na scenie, dała publiczności to, czego ta oczekiwała.
Kolejna legionowska Majówka potwierdziła, że dla tysięcy mieszkańców jest skuteczną zachętą do pozostania w mieście na długi weekend oraz wspólnej zabawy. Aż szkoda, że kolejna będzie dopiero za rok.