Kiedy 13 maja, po ostatnim domowym meczu sezonu, klub oraz miejscowi kibice świętowali ligowy awans, bodaj najszczęśliwszy był jego prezes. I trudno się dziwić, bo jak nikt inny przyłożył on rękę do tego, że KPR Legionowo wszedł do krajowej elity. A teraz trzyma ją na pulsie, aby dopełnić wszelkich formalności, których zwieńczeniem będzie ponowne pojawienie się w mieście rozgrywek PGNiG Superligi.
Niezależnie od zmontowania silnej, ambitnej drużyny, kipiącemu energią i nowymi pomysłami szefowi legionowskiego KPR-u udało się coś jeszcze: sprawienie, że na spotkania jego drużyny zaczęły do Areny walić istne tłumy. Zdaniem Dominika Brinovca przyciągnęły je tam jednak nie tylko częste zwycięstwa. – Na początek po prostu wyszliśmy do ludzi. Wyszliśmy, bo do nich trzeba było wyjść i pokazać, że gra tutaj taka drużyna. Ważną postacią jest w tym wszystkim także nasza klubowa maskotka, która spaceruje po mieście przed każdym meczowym tygodniem. I ona, i zawodnicy pokazują, że tu jest taki zespół, a jak ktoś już raz przyjdzie do tej hali, to długo to pamięta i tylko odlicza dni do kolejnego spotkania. Tak więc ten uliczny marketing był bardzo ważny, podobnie jak emocje, które przez cały sezon fundowaliśmy kibicom. To była i jest bardzo fajna, przyjemna dla oka piłka ręczna, taka można powiedzieć, z najwyższego poziomu.
Dzięki intensywnym działaniom marketingowym zarządu klubu z najwyższego poziomu jest też pozyskany niedawno jego główny sponsor. Widząc, co w dniach meczów dzieje się w Arenie, szefowie znanej na całym świecie firmy Zepter raczej nie żałują podpisów złożonych pod zawartą z KPR-em umową. – Ja myślę, że są zadowoleni. Bardzo się w to wszystko angażują. Po zwycięstwie w rozgrywkach przygotowali nawet specjalną promocję dla naszych kibiców. Fundują też świetne nagrody dla ludzi, którzy dołączają do naszego klubu – Zepter KPR Legionowo. Widać, że ta firma dba o każdy szczegół. Dostaliśmy ostatnio od niej urządzenia medyczne, a także sprzęt pozwalający oddychać w szatni świeżym, oczyszczonym powietrzem. I jakby tego było mało, dołożyli nam specjalne panele w kolorystyce klubowej, tak żeby zawodnicy na każdym kroku czuli, że ta firma gra z nami – podkreśla Dominik Brinovec. Gra zresztą także po zakończeniu sezonu, ułatwiając legionowskim szczypiornistom regenerację po twardych bojach w Lidze Centralnej. – Przygotowali dla każdego zawodnika kilkumiesięczną kurację suplementami na stawy oraz kości, bo po takim długim i ciężkim sezonie naprawdę są one „pogruchotane” i wymagają, nazwijmy to, podrasowania. A te suplementy są z najwyższej półki. To cenny ukłon w stronę zawodników, mimo że, de facto, umowa jeszcze nie obowiązuje.
A nie obowiązuje, ponieważ w momencie jej zawierania warunkiem były występy KPR-u Legionowo w PGNiG Superlidze. Pod względem sportowym drużyna prowadzona przez Michała Prątnickiego zrobiła już w każdym razie to, co do niej należało. Szef klubu pilnuje natomiast formalnej strony całego przedsięwzięcia. I jest przekonany, że ligowi decydenci powitają KPR z otwartymi rękami. – Złożyłem już wszelkie dokumenty wymagane przez zarząd Superligi w pierwszym etapie procesu licencyjnego. Teraz przyglądają się tam temu wszystkiemu i po prostu będziemy dostawać informacje, jak to wygląda, po czym sukcesywnie przejdziemy do drugiego etapu, tego już bardziej związanego z nowym sezonem i z naszą infrastrukturą. Nastąpią też oględziny hali przez nadawcę telewizyjnego PGNiG Superligi. Podsumowując te nasze działania, jestem przekonany, że w przyszłym sezonie będziemy grali w Superlidze. Tutaj, z naszej strony, wszystko zostało dopięte na ostatni guzik – zapewnia Dominik Brinovec, prezes KPR Legionowo.