Był taki czas, kiedy koszykówka w Legionowie błyszczała najbardziej. Dziś, kiedy najbliższej krajowej elity są w mieście szczypiorniści KPR-u, drugoligowy Legion znajduje się trochę w cieniu. W klubie jest jednak plan i są młodzi ludzie, którzy w trakcie kolejnych sezonów mogą pomóc stanąć mu przed kibicami w pełnym słońcu.
Potwierdzeniem faktu, że ze wspomnianego cienia Legion Legionowo od kilku dobrych lat stopniowo wychodzi, był tegoroczny udział drużyny w fazie play-off rozgrywek w grupie B. Ale kto wie, czy nie ważniejszy jest fakt, że do basketu garnie się coraz więcej młodych legionowian, którzy pragną iść w ślady gwiazd tego sportu. Albo zwyczajnie poprawić swoje umiejętności i w dobrym towarzystwie pograć sobie w kosza. – Ćwiczy u nas sporo adeptów. W tym roku mamy uruchomione cztery grupy treningowe w czterech kategoriach wiekowych, a każda liczy mniej więcej 15-20 dzieciaków. Wygląda to naprawdę bardzo fajnie, zwłaszcza porównując do lat poprzednich, kiedy to czasami mieliśmy problem z zebraniem na trening dziesięciu chłopców, a w tej chwili mamy ich często po dwudziestu. Ale to żaden problem, bo robimy wtedy nową grupę i jedziemy dalej! Dobrze, że dzieciaki zauważyły, że jest koszykówka, że warto ten sport uprawiać. Zresztą polska kadra pokazuje teraz, że warto w nią grać i że są fajne cele do osiągnięcia – uważa Tomasz Matysiak, prezes zarządu Legionu Legionowo. Znajdują się też fajni młodzi ludzie, którym chce się trenować, aby o nie powalczyć. I choćby z tego powodu szef klubu z optymizmem spogląda w jego najbliższą przyszłość. – Mam nadzieję, że pojawi się taka fala jak w latach dziewięćdziesiątych, kiedy ogromną popularnością cieszyły się w Polsce rozgrywki NBA. No a sukcesy kadry narodowej przełożą się na to, że młodzież chętniej będzie garnęła się do tej dyscypliny.
Nie jest tajemnicą, że – pomijając będącą poza finansową i organizacyjną konkurencją piłkę nożną – dla młodych ludzi myślących o uprawianiu jakiegoś sportu najlepszym magnesem jest jego aktualna popularność. Czy to na krajowym, czy nawet na lokalnym gruncie. Tę zaś, także w grach zespołowych, najlepiej budują dobre wyniki i zwycięstwa. Lecz aby je osiągać, we współczesnym sporcie umiejętności menadżerskie są równie istotne jak te sportowe. Dlatego z powodzeniem grając na drugoligowych parkietach, w Legionie starają się też dzielnie walczyć o nowych sponsorów. – Wiadomo, że głównym podmiotem wspierającym nasz klub jest miasto. I bardzo za to dziękujemy. Tak więc większość środków płynie do nas z tej strony. Ale wspierają nas również lokalne firmy. To nie są duże kwoty, ale są, dlatego liczymy na kolejne firmy, które dołączą do budowania siły lokalnego sportu. Czegoś, co się dzieje u nas i co jest dla mieszkańców: dla dorosłych i dla dzieci. Bo my robimy to przecież nie dla siebie, tylko po to, żeby popularyzować koszykówkę i żeby coś się w mieście działo, żeby była alternatywa. Czym więcej mamy przecież różnych dyscyplin, tym lepiej, ponieważ pojawia się szersza oferta dla zawodników i kibiców – mówi Tomasz Matysiak.
Większe środki będą Legionowi potrzebne, bo klub nie zamierza pozostawać tylko drugoligowym średniakiem. Pierwszym ważnym, choć małym krokiem na długiej zapewne drodze do sportowego awansu miał być właśnie miniony sezon. – Ale w dwóch kolejnych na pewno zawiesimy sobie poprzeczkę wyżej. A wtedy bez większego finansowania będzie nam ciężko. Dlatego musimy się o nie postarać i liczymy, że znajdą się chętni do wsparcia tej popularnej dyscypliny – dodaje prezes Legionu Legionowo. Jedno jest pewne: nadziei na korzystny obrót spraw klubowi działacze pod żadnym pozorem nie powinni wyrzucać do kosza.