Swoim rywalom w Lidze Centralnej legionowski KPR nie pozostawił w zakończonym niedawno sezonie złudzeń. To właśnie zapowiadali przed startem rozgrywek klubowi działacze i zawodnicy, no i dotrzymali słowa. Teraz, już bez emocji, warto prześledzić, jak ten triumf szczypiornistów z Areny wyglądał w najważniejszych liczbach.
Sytuacja w tabeli Ligi Centralnej już na kilka kolejek przed jej finiszem była dość klarowna. Główną niewiadomą stanowiła w zasadzie tylko przewaga, z jaką rozpędzający się z meczu na mecz KPR wpadnie na metę. Skończyło się, o czym już wcześniej donosiliśmy, na 12 punktach. W 26 meczach walczący o awans do PGNiG Superligi legionowianie uzbierali ich w sumie 70 na 78 możliwych. Stracone „oczka” to efekt zaledwie dwóch porażek, a także tej samej liczby zwycięstw odniesionych dopiero po rzutach karnych. Taki dorobek z pewnością robi imponujące wrażenie. Dość wspomnieć, że druga w tabeli Handball Stal Mielec zakończyła sezon z siedmioma porażkami na koncie, a trzeci AZS-AWF Biała Podlaska (55 pkt.) zaliczył ich po drodze osiem.
Jeżeli chodzi o bramki, tu również podopieczni Michała Prątnickiego wypadli celująco. Dosłownie i w przenośni, bo mieli najlepiej wyregulowane celowniki spośród wszystkich ekip występujących w Lidze Centralnej. Jak przystało na lidera, najwięcej goli zdobyli – 832 i najmniej też, za sprawą najszczelniejszej obrony, ich stracili – 646, tak więc mieli „na plusie” aż 186 trafień. U wspomnianej wcześniej drużyny z Mielca ten współczynnik wyniósł już tylko 98, dzięki 789 bramkom zdobytym oraz 691 straconym. Dla porównania, Warmia Energa Olsztyn, „czerwona latarnia” rozrywek, umieszczała piłkę w bramce rywali łącznie 685 razy, ci zaś pokonywali jej golkiperów 785 razy. Różnica trafień wyniosła więc dokładnie sto „na minusie”.