Rodzinne pikniki w parafii Matki Bożej Fatimskiej od kilkunastu lat są jedną z jej chlubnych wizytówek. Tym chętniej więc w niedzielę 18 czerwca mnóstwo mieszkańców Legionowa zgromadziło się tuż po głównym nabożeństwie na kolejnej imprezie mającej scementować wielką parafialną rodzinę. I wszystkich tych, którzy chcieliby do niej dołączyć.
Szukając imprezowego spoiwa, w tym roku organizatorzy sięgnęli do rodzimej, pradawnej tradycji. – Mieliśmy już kiedyś piknik piracki, mieliśmy rycerski, a w tym roku, przy współpracy z urzędem miasta, ustaliliśmy, że będzie to piknik słowiański. Po to, żeby tak troszeczkę wrócić do korzeni, żeby pojawiło się tu rękodzieło, jakieś wypieki, aby zapoznać dzieci z nieco inną sferą naszego życia. Pokazać, że jest nie tylko tablet, nie tylko komórka, ale też jakieś prace zręcznościowe. A na boisku mamy również ofertę gier i zajęć sprawnościowych, tak aby młodzi ludzi mogli pobyć ze sobą na sportowo – mówił ks. Tomasz Chciałowski, proboszcz parafii Matki Bożej Fatimskiej w Legionowie. Najlepszym potwierdzeniem rekreacyjnej roli parafialnych pikników była liczna obecność małych i dużych cyklistów. Znaleźli się tam, jak łatwo zgadnąć, nieprzypadkowo. – Już tradycyjnie nasz wiosenny piknik jest związany także ze święceniem rowerów i z przejażdżką rowerową. Swego czasu doszliśmy z panem prezydentem do wniosku, że warto jest edukować dzieci od najmłodszych lat. Oczywiście to tylko namiastka edukacji, jakieś upomnienie, zwrócenie uwagi. Przy tej okazji rozdajemy też kaski, aby dzieci jeździły w chroniącym je nakryciu głowy. Ale nawet nasza krótka przejażdżka, w trakcie której zwracaliśmy uwagę na pewne rzeczy – żeby jechać w kolumnie, ostrożnie, nie wyprzedzać, również jest formą takiej lekkiej edukacji.
Zanim jednak się ona zaczęła, lekko zaskoczony musiał być prezydent Legionowa, którego kapłan symbolicznie przy wszystkich uhonorował. – Za wieloletnią współpracę przy organizacji pikników rodzinnych w parafii Matki Bożej Fatimskiej w Legionowie, mających na celu integrację mieszkańców i wzmocnienie więzi rodzinnych w naszym mieście – odczytał zasadniczą treść dyplomu ksiądz Chciałowski. Za dobre słowo prezydent Roman Smogorzewski, nie tylko przez kurtuazję i grzeczność, odwdzięczył się tym samym. – Bób zapłać, że ten teren jest taki otwarty i jest tutaj wiele miejsc, gdzie na terenie parafii można otrzymać pomoc. Tak więc i za to, i za poświęcenie mojego nowego roweru bardzo, bardzo dziękuję.
Co do wspomnianego jednośladu, gospodarz ratusza idzie, a właściwie jedzie z duchem czasu. I być może także z tego powodu przesiadł się na rower z napędem elektrycznym. Wciąż jednak dla niego oraz wielu mieszkańców aktywność fizyczna pozostaje ważnym elementem codziennych zajęć. Ale jak twierdzi główny organizator słowiańskiego pikniku, kiedyś łaknących ruchu legionowian było więcej. – Myślę, że dziś trochę się rozleniwiliśmy. Na pierwszym miejscu często są telewizor, komputer, komórka i za bardzo nam się nie chce ruszać. Jestem w tej parafii już od 17 lat i od samego początku organizuję te pikniki. Dawniej cieszyły się one większą popularnością, ludzi i rowerów było naprawdę sporo, a nasz rajd bywał znacznie dłuższy. Szkoda, bo myślę, że warto było tu dzisiaj przyjść, chociażby z powodu wielu ciekawych zajęć dla dzieci. To ważne, żeby od czasu do czasu oderwać je od codzienności, bo wszyscy widzimy, jak bardzo są one pochłonięte wirtualnym światem, całkowicie oderwanym od rzeczywistości – uważa ksiądz Tomasz.
Jeśli chodzi o realia niedzielnej imprezy, niezależnie od zabaw i zajęć rekreacyjnych, było też na niej co zjeść oraz czego się napić. I wielu uczestników, nie przejmując się wiszącymi nad nimi deszczowymi chmurami, skwapliwie z tej okazji skorzystało. Wierząc zapewne w to, że wszystkie te słone i słodkie kalorie ujdą im tego dnia na sucho…