Kierowanie miastem czy gminą to wprawdzie nie sport, lecz rywalizacja ich włodarzom jest nieobca. Jej areną są głównie rozmaite rankingi, które na podstawie określonych danych potrafią wyłonić najlepsze samorządy oraz ich szefów. Od wielu lat łatwo w tym prestiżowym gronie znaleźć zarówno Legionowo, jak też jego prezydenta. Potwierdziła to ostatnia edycja rankingu Perły Samorządu, gdzie wśród włodarzy gmin do 100 tys. mieszkańców Roman Smogorzewski zajął drugie na Mazowszu i siódme miejsce w kraju.
Radując się z kolejnego wyróżnienia, prezydent z sentymentem sięgnął do początków legionowskiego marszu do samorządowej czołówki. – Oczywiście jest tak, że te pierwsze nagrody, które otrzymywałem kilkanaście lat temu – po okresie, kiedy Legionowo, za poprzedniego prezydenta, nie mieściło się w żadnych rankingach, nawet w pierwszej, drugiej czy nawet trzeciej setce, a przypomnę, że w Polsce jest prawie 3000 miast i gmin – cieszyły bardziej. Tamte nagrody cieszyły, bo to było docenienie zachodzących w mieście zmian. Teraz takie nagrody też, oczywiście, cieszą, ale zmieniła się panująca wokół nich atmosfera. Kiedyś cieszyły one mnie, ale dumni byli też z nich wszyscy mieszkańcy, a dziś, gdy publikowana jest informacja o nagrodzie dla miasta czy prezydenta, to w internecie najpierw wylewa się hejt, pojawiają się jakieś wątpliwości, jakieś fejki czy sugestie, że to było zapłacone – zwraca uwagę Roman Smogorzewski. Co się tyczy Pereł Samorządu, udział w tym ogólnopolskim rankingu pozostaje całkowicie bezpłatny. Jedynym warunkiem jest wypełnienie i terminowe przesłanie szczegółowej, przygotowanej przez organizatorów ankiety. – Na pewno dla nas wszystkich powinna to być radość, że takie średniej wielkości miasto – w przeliczeniu na dochody na mieszkańca jedno z najbiedniejszych w całej aglomeracji warszawskiej – oraz jego włodarz są wyróżniani i nagradzani. I to siódme miejsce w Polsce, wśród tylu innych miast, to naprawdę wielki sukces.
Osiągnięty jednak w czasie, jak podkreśla prezydent, równie wielkiego zamieszania wokół legionowskiego ratusza i jego szefa. Zamieszania, które ani spokojnej, efektywnej pracy, ani dobrej atmosferze w mieście nie sprzyja. – Najpierw radni za 200 tys. zł chcieli urządzić referendum, a teraz znów pojawiła się jakaś grupka mieszkańców, którzy chcą się bawić za nasze wspólne pieniądze. I tak z jednej strony autorytety, ludzie, którzy się na tym znają, nagradzają nas, doceniają i chwalą, a z drugiej żyjemy w świecie, gdzie – pewnie jak w tych wszystkich małych ojczyznach – jest coraz więcej niepokoju, agresji, hejtu i takiego fermentu. Ale na pewno dla tych, którzy mają czas myśleć, starają się być obiektywni, ta nagroda jest zewnętrzną oceną tego, że miasto jest w dobrych rękach i że jest właściwie zarządzane. I to w czasach, przypomnę, bardzo trudnych.
Dość przypomnieć, że nieszczęsny Polski Ład zabrał Legionowu co najmniej 50 mln zł. I to w sytuacji, gdy od 1 stycznia np. za energię elektryczną miasto musi płacić aż trzy razy więcej. Wystrzeliły też w górę koszty inwestycji, zaś na skutek aroganckiej polityki rządu zależne od niej siłą rzeczy samorządy straciły dostęp do unijnej kasy. – A nasz rozwój w dużej części, dzięki sprawności urzędu miasta w pozyskiwaniu środków unijnych, był finansowany nie z kieszeni legionowskiego podatnika, tylko ze środków UE. Teraz tego nie ma, wszystko drożeje i naprawdę nie jest łatwo zarządzać miastem. Zwłaszcza w czasach pandemii i przy konsekwencjach wojny w Ukrainie, kiedy przybyło do nas około dwóch tysięcy uchodźców, a w naszych jednostkach oświatowych cały czas mamy ponad pół tysiąca ukraińskich uczniów. I musimy stworzyć im normalne warunki funkcjonowania, nie pogarszając ich naszym dzieciom. I zamiast wespół w zespół szukać rozwiązań, to cały czas jest awantura polityczna – mówi prezydent.
O ile tę lokalną Legionowo jakoś powinno przetrwać, za błędy na szczytach krajowej władzy polskie miasta i gminy mogą zapłacić ogromną cenę. Szczególnie te, które dawniej umiały zdobywać unijne środki, a dziś nie są pupilami Zjednoczonej Prawicy. – Jeżeli nie zmieni się system finansowania, jeżeli nie zmieni się koalicja rządząca, to myślę, że trzeba będzie, niestety, zapomnieć o inwestycjach. Dzisiaj radni opozycji podnoszą fakt, że zostało nam w mieście około 15 km nieutwardzonych dróg. Dróg, przy których połowa nieruchomości jest niezabudowana, są to tereny leśne, nie wiadomo ile i gdzie zrobić przyłącza i kiedy coś tam powstanie. Mimo to, gdyby nie Polski Ład, pewnie z tym problemem dalibyśmy sobie radę i już w tej kadencji byśmy go rozwiązali. Tu przypomina mi się 2002 rok, kiedy nasza gmina, z tą samą liczbą mieszkańców, była w stanie wybudować fragment jednej ulicy, która nazywała się Długa. W roku 2003 mogliśmy wybudować kolejny fragment ulicy, tym razem Sowińskiego. A w roku 2010, kiedy pojawiły się środki unijne i zmienił się system finansowania, budowaliśmy 10, 15, nawet do 20 ulic rocznie – przypomina Roman Smogorzewski.
Prezydent Legionowa, podobnie jak większość jego kolegów po fachu, mimo wszystko liczy na to, że demontaż polskich samorządów uda się wkrótce powstrzymać. – Mam nadzieję, że sytuacja polityczna się zmieni i że w końcu będzie sprawiedliwiej; że ten system będzie samorządowy i to, co wypracujemy tu, na miejscu, u nas zostanie, a nie zostanie zabrane i na mocy politycznej decyzji przekazane gdzieś na Podkarpacie czy Podlasie. Podsumowując, niezależnie od tego, kto w nowej kadencji będzie prezydentem Legionowa, jeżeli ten system się nie zmieni, to on cudów nie wymyśli.
Ranking Perły Samorządu był podzielony na trzy sekcje, mające na celu ocenę różnych aspektów pracy prezydentów. Pierwsza dotyczyła reprezentacji gminy i jej mieszkańców, druga skupiła się na zarządzaniu urzędem oraz prowadzeniu lokalnej polityki, trzecia zaś dotyczyła zaangażowania włodarza jako lidera społeczności. I tylko dobre wyniki w każdej z tych dziedzin gwarantowały znalezienie się w krajowej czołówce.