Na pierwszy rzut oka, zwłaszcza od chwili uruchomienia wojskowego szpitala, sytuacja pacjentów z Legionowa i powiatu wydaje się komfortowa. Coraz więcej z nich nabiera jednak przekonania, że to tylko pozory, bo ta upragniona placówka medyczna, filia cenionego WIM-u, zbyt często odsyła ich z kwitkiem. To zaś, w opinii mieszkańców, jest po prostu chore.

Zaniepokojeni tą sytuacją oraz jej konsekwencjami mazowieccy radni, z inicjatywy Anny Brzezińskiej, spotkali się w legionowskim ratuszu na wyjazdowym posiedzeniu sejmikowej Komisji Zdrowia i Kultury Fizycznej. – Jest olbrzymi problem. Chodzi o współpracę pomiędzy Mazowieckim Szpitalem Bródnowskim a filią Wojskowego Instytutu Medycznego w Legionowie. Jest ona bardzo zła, dlatego chcemy dziś o niej porozmawiać, chcemy wyjaśnić pewne kwestie: dlaczego pacjenci ze szpitala legionowskiego są odsyłani na SOR na Bródnie, dlaczego nie są przyjmowani i zaopiekowani medycznie, tylko bez informacji, bez wizyty lekarskiej, bez żadnej konsultacji po prostu są wypychani za drzwi – alarmuje radna mazowieckiego sejmiku. Pacjentów to oczywiście bulwersuje i pytają, po co im taki szpital? – Mimo że powstał, wciąż, zdaniem mieszkańców, nie funkcjonuje tak, jak oni by tego oczekiwali. Pacjenci w potrzebie wciąż wożeni są do szpitali w Nowym Dworze Mazowieckim i na Bródnie. A to nie rozwiązuje problemu standardowego mieszkańca Legionowa, który doznał na przykład wypadku czy jakiejś nagłej, poważnej choroby. Chcemy dzisiaj porozmawiać z kierownictwem filii WIM-u w Legionowie, jak tą sytuację zmienić, tak aby ten szpital wreszcie zaczął przyjmować „na ostro”. Choć w pewnym sensie ja rozumiem placówki służby zdrowia, które chcą przyjmować tylko tych lukratywnych pacjentów planowych, na najlepiej płatne przez NFZ procedury – dodaje Krzysztof Strzałkowski, przewodniczący sejmikowej Komisji Zdrowia i Kultury Fizycznej.

Nie tego jednak legionowianie oraz mieszkańcy tej części Mazowsza oczekiwali. Zwłaszcza po buńczucznych zapowiedziach szefa MON-u, roztaczającego przed nimi wizję skrojonej na ich miarę placówki ochrony zdrowia. Tymczasem wychodzi na to, że mieszkańcy zdrowo się na jego słowach przejechali… – Skoro pan minister Błaszczak mówi, że zbudował nam szpital, my chcemy wiedzieć, na co możemy w tym szpitalu liczyć. Bo jak na razie słyszymy bardzo negatywne opinie, a nie do końca jest też tam realizowany kontrakt z wojewodą. Dlatego będziemy dzisiaj o to wszystko pytać – zapowiedziała radna Anna Brzezińska. Problem w tym, że nie bardzo było kogo. Mimo wystosowanego odpowiednio wcześniej zaproszenia żaden delegat szpitala ani Ministerstwa Obrony Narodowej w ratuszu się nie pojawił. Widać bronić się przez zarzutami nie chcieli.

Przybyli za to m.in. przedstawiciele departamentu zdrowia, dyrektorka Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego, a także naczelniczka z Narodowego Funduszu Zdrowia. I już na wstępie kompetentnie udzieliła ona niezbędnych wyjaśnień. – Zakontraktowaliśmy w WIM-ie w Legionowie takie zakresy jak: kardiologię, choroby wewnętrzne, chirurgię ogólną, ginekologię onkologiczną, okulistykę i anestezjologię. A od 15 września jest również pediatria. No i są oczywiście poradnie oraz izba przyjęć, jak też nocna i świąteczna opieka lekarska. I to powinno funkcjonować tak, jak wszystkie inne oddziały w szpitalach. Izba przyjęć również powinna działać 24 godziny na dobę i wszystkie przypadki, które trafiają tam od zespołów ratownictwa medycznego, jak najbardziej powinny być przyjmowane w izbie przyjęć – rozwiała ewentualne wątpliwości Anna Ludwiczak, naczelnik Wydziału ds. Służb Mundurowych mazowieckiego oddziału NFZ.

Co do liczby pacjentów dowiezionych transportem sanitarnym, których z niej w Legionowie odesłano, od stycznia do maja nastąpiło 31 takich odmów. Tyle ich przynajmniej oficjalnie odnotowano. – Ci pacjenci w ogóle nie są nawet przez lekarzy oglądani. Jest krótki wywiad i wysyłani są do innego szpitala, najczęściej jest to szpital bródnowski. To oznacza stracony czas dla pacjenta, drogę karetki do następnej placówki, no i ten zespół jest zajęty przez dłuższy czas, czyli nie jest dostępny dla innych zgłaszających się do dyspozytora z prośbą o pomoc medyczną – podkreśliła Dorota Glinicka, prezes Zakładu Opieki Zdrowotnej „Legionowo”. Przy czym, jak zaznaczyli uczestnicy dyskusji, wszystkie osoby zgłaszające się do szpitala na własną rękę prawdopodobnie odnotowywane nie są. Choć oczywiście powinny, w myśl stosownego rozporządzenia ministra zdrowia, nakazującego każdemu szpitalowi prowadzenie rejestru przyjęć i odmów. – Nie mówimy tutaj w ogóle o pacjentach, którzy przyszli na izbę przyjęć i zostali poinformowani, że nie ma takiego czy takiego specjalisty albo takiej czy innej diagnostyki. I oni w ogóle nie są rejestrowani. Kiedy pacjenci na wejściu słyszą od pani rejestratorki, że nie ma sensu się rejestrować, bo i tak z tym nic nie zrobimy, to oni nie są rejestrowani. Oczywiście jest to problem całego systemu – przyznał dr hab. n. med. Paweł Skowronek, dyr. medyczny szpitala bródnowskiego.

Najczęstszymi wymówkami dla pacjentów są w Legionowie brak miejsc albo wspomnianych już lekarzy specjalistów bądź też na przykład brak możliwości wykonania endoskopii. Rezultat jest w każdym razie podobny: chory pomocy idzie szukać gdzie indziej. – My oczywiście każdy przypadek wyjaśniamy. Bierzemy wyjaśnienia zarówno od stacji ratownictwa medycznego, jak również ze szpitala. I w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości nakładane są kary umowne – poinformowała Anna Ludwiczak. Ich wysokość to około 3-4 tysięcy złotych za każdego pacjenta. I często szpital woli je zapłacić, niż udzielić świadczeń wycenianych przez NFZ stosunkowo nisko.

Kiedy więc jedna placówka miga się od pracy, inna ma jej aż nadto. – W zeszłym roku do naszego szpitala zostało przywiezionych 5200 pacjentów, z czego aż 15 procent – ponad 780 osób, to byli pacjenci stąd, z tej okolicy. (…) A jeżeli chodzi o pacjentów, którzy zgłaszali się sami, na 15900 tych, którzy byli przyjęci 2022 roku na naszym SOR-ze, 1600 pacjentów, czyli około 11 procent, to mieszkańcy Legionowa i powiatu, którzy na własną rękę dotarli do szpitala bródnowskiego – przekazał interesujące zebranych dane dr Paweł Skowronek. Przy czym, jak stwierdził lekarz, ponad 70 proc. takich osób nie spełnia kryteriów kwalifikujących ich do udzielenia pomocy w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Nie są bowiem, cytując ratowników, ani ostrzy, ani urazowi. – Większość pacjentów przywożonych z okolic Legionowa to są pacjenci internistyczni, z chorobami przewlekłymi, przywożeni po prostu do doleczania, do czego pobyt w szpitalu jest z reguły niepotrzebny. I tak wygląda sytuacja.

Jest ona niewesoła i z perspektywy bródnowskiej placówki, i z punktu widzenia pacjentów z Legionowa oraz powiatu. Bo nie tak wyobrażali oni sobie działalność szpitala, o którym marzyli przecież od kilku dekad. – Był bardzo potrzebny, ale chyba od początku był zaplanowany jako szpital do zabiegów planowych, a nie do tego typu działalności. Szkoda tylko, że nie było to od razu nagłośnione i może stąd wynika to nieporozumienie, że nie jest on przygotowany do przyjmowania nagłych przypadków – powiedział Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa, pełniący rolę gospodarza wyjazdowego posiedzenia sejmikowej komisji zdrowia. Mieszkańcy wciąż mają jednak nadzieję, że przygotowany na takie przypadki „ich” szpital kiedyś wreszcie będzie. Zaplecze techniczne, sądząc po deklaracjach swoich szefów, filia Wojskowego Instytutu Medycznego ma przecież bez zarzutu. W przeciwieństwie choćby do SOR-u w Szpitalu Bródnowskim, który samorząd województwa chce powiększyć i za własne środki gruntownie zmodernizować. Kłopot w tym, że resort zdrowia tę inwestycję blokuje. Szerzej o tej bulwersującej sprawie napiszemy w przyszłym tygodniu.