Kto jak kto, ale miejscy muzealnicy o wyjątkowo doniosłych rocznicach pamiętają zawsze. Kiedy więc nadarzyła się taka naprawdę odlotowa, postanowili godnie ją uczcić. I z tej okazji w drugą niedzielę września zaprosili legionowian do swej głównej siedziby przy ul. Mickiewicza, aby tam wspólnie z nimi historycznie wzbić się w przestworza.
![](https://i0.wp.com/www.miejscowa.pl/wp-content/uploads/2023/09/balony02-1024x576.jpg?resize=696%2C392)
![](https://i0.wp.com/www.miejscowa.pl/wp-content/uploads/2023/09/balony09-edited.jpg?resize=696%2C392)
– Dzisiaj spotykamy się z okazji 90. rocznicy pierwszego zwycięstwa polskich baloniarzy w zawodach o Puchar Gordona Bennetta, które to zwycięstwo miało miejsce w dniach 1-2 września 1933 roku, w zawodach, które rozpoczęły się w Chicago. I nasza załoga, Hynek i Burzyński, na balonie „Kościuszko”, po raz pierwszy wygrali wtedy ten puchar dla Polski. I to pierwsze z trzech kolejnych zwycięstw, które zapewniły Polsce ten puchar na własność – przypomina Rafał Degiel z Muzeum Historycznego w Legionowie. W roku 1933 i w następnym zawody gościły w Warszawie i tam również, jak wspomniano, polska załoga okazała się najlepsza. Załoga, warto pamiętać, z Legionowa i na pochodzącym stąd balonie. Kolejny triumf w Pucharze Gordona Bennetta, też na legionowskim sprzęcie – zaliczyli w 1938 roku piloci z Torunia. Rok później, we wrześniu, rywalizacja najlepszych baloniarzy miała odbyć się we Lwowie. Ale jak wiadomo, na niebie zaroiło się wówczas od całkiem innych statków powietrznych…
![](https://i0.wp.com/www.miejscowa.pl/wp-content/uploads/2023/09/balony10-1024x576.jpg?resize=696%2C392)
Tak czy inaczej, pucharowe sukcesy Franciszka Hynka i Zbigniewa Burzyńskiego odbiły się w kraju, i nie tylko w nim, bardzo szerokim echem. – Polska była wtedy głodna takich międzynarodowych sukcesów i to zwycięstwo miało jakby dwa aspekty. Raz, że tutaj w Polsce, dla kibiców i sympatyków sportów balonowych, ale też w samych Stanach Zjednoczonych, gdzie okazało się, że nasi baloniarze mają spore grono kibiców wśród amerykańskiej Polonii, której Chicago było w tym czas dużym ośrodkiem. Natomiast w Polsce błyskawicznie stali się oni kimś w rodzaju celebrytów. Witani tłumnie po przylocie, stali się nagle bardzo popularni i można by porównać ich do dzisiejszych celebrytów, tylko że oni mieli faktycznie potężne zasługi sportowe – zaznacza legionowski historyk. Zwycięstwa polskich pilotów, co zrozumiałe, wyrobiły też markę legionowskim zakładom balonowym. – Już w Chicago naszymi balonami interesował się prof. Piccard, który później wrócił do Legionowa, żeby zaproponować budowę „Gwiazdy Polski”, czyli największego w tamtym czasie balonu stratosferycznego na świecie. Na pewno te kolejne zwycięstwa miały charakter promocyjny i rozsławiały Polskę, ale też Legionowo. Dzięki nim Legionowo stawało się znane na świecie, a miejscowe zakłady uznaną marką w świecie balonowym.
![](https://i0.wp.com/www.miejscowa.pl/wp-content/uploads/2023/09/balony11-1024x576.jpg?resize=696%2C392)
W tym miejscu ludziom mniej z nim obeznanym, a tych jest przecież większość, warto wyjaśnić, na czym polegała rywalizacja podniebnych sportowców. – Balony musiały osiągnąć osiągnąć jak największą odległość w linii prostej od punkty startu. Czyli nie liczyło się to, kto przeleciał największą odległość, na przykład zygzakując, lecz musiał to być największa odległość w linii prostej – tłumaczy Rafał Degiel. Choć laikom wydaje się, że balon właściwie leci tam, gdzie chce, tak jest inaczej. Rola jego pilotów była i pozostaje decydująca. A do opanowania Polacy mieli wtedy obiekt ważący przeszło 1300 kg, z czego ponad połowę stanowił sam balast, a dodatkowe 300 kg ważyły radiostacja, butle i aparaty tlenowe. Przy czym, gdy już były puste, w celu zmniejszenia masy balonu załoga wyrzucała je za burtę. – Oni oceniali, na jakiej wysokości warto lecieć i gdzie wieją wiatry, bo na różnych wysokościach wieją one w różnych kierunkach. I oni oceniali, która z nich i z jakim wiatrem będzie najbardziej korzystna. Startując w Chicago, nasi baloniarze nie wznieśli się od razu na zbyt dużą wysokość, tylko przez pewien czas lecieli na wysokości około 50 m, bo stwierdzili, że wiatr jest tam bardziej korzystny i poniesie ich bardziej na północny wschód niż na wschód, gdzie wylądowaliby zaraz nad Atlantykiem i musieliby zakończyć rywalizację. Natomiast dzięki temu, że wiatry zniosły ich nad Kanadę, mieli tam możliwość przebycia znacznie większej odległości, niemalże wzdłuż wybrzeża, a nie w stronę wybrzeża – dodaje autor niedzielnego wykładu.
![](https://i0.wp.com/www.miejscowa.pl/wp-content/uploads/2023/09/balony14-1024x576.jpg?resize=696%2C392)
Zwyciężając pierwszy raz w Pucharze Gordona Bennetta, Hynek i Burzyński przez blisko 40 godzin przelecieli ponad 1300 km. W tym czasie wzlecieli aż na wysokość 6 km, gdzie było już tak mroźno, że kawa zamarzła im nawet w termosach. W krytycznym momencie, gdy musieli szybko wznieść się, aby uciec przed burzą, dzielni Polacy pozbyli się nawet radiostacji, A przydałaby im się ona niedługo później, kiedy zdezorientowani wylądowali w kanadyjskiej puszczy. Przez kolejnych pięć dni przedzierali się przez nią do najbliższego miasteczka i dopiero wtedy świat usłyszał o ich zwycięstwie. Gdy tam dotarli, wycieńczeni i głodni, mieli przy sobie tylko kilka pomarańczy.
![](https://i0.wp.com/www.miejscowa.pl/wp-content/uploads/2023/09/wystawa-plener-balony-2-1024x771.jpg?resize=696%2C524)
Nic dziwnego, że wspominając to wydarzenie, lecz także dwie inne rocznice, do prelekcji muzealnicy dołożyli też specjalną plenerową ekspozycję. – Wystawa jest poświęcona przede wszystkim polskim zwycięstwom w zawodach o Puchar Gordona Bennetta. Także tym, o których mało kto już pamięta, na przykład z 1983 roku, kiedy piloci Stefan Makné i Ireneusz Cieślak wygrali na balonie „Polonez”, uszytym w legionowskich zakładach Aviotex. Pokazujemy również ostatni polski zwycięski lot z 2018 roku, który odbył się w Szwajcarii. Zwyciężyli wtedy Jacek Bogdański i Mateusz Rękas. Gościliśmy ich w muzeum i podpisali się oni też na wniosku o upamiętnienie w Legionowie Zbigniewa Burzyńskiego. W związku z tym ta ulica została jakiś czas temu nadana – mówi dr hab. Jacek Szczepański, dyr. Muzeum Historycznego w Legionowie. Wystawa na muzealnym ogrodzeniu upamiętnia też 65. rocznicę tragicznej śmierci wspomnianego już Franciszka Hynka – jednego z pilotów balonowych, którego dokonania rozsławiły w świecie i Polskę, i Legionowo.