Tak jak w innych miastach i miejscowościach w Polsce, również na legionowskich ulicach dało się w minioną niedzielę (15 października) dostrzec pospolite demokratyczne ruszenie. Choć należałoby raczej rzec: „niepospolite”, bo tylu chętnych do głosowania nigdy dotąd w Legionowie nie było. Na rozesłane przed wyborami wici odpowiedziało ponad 82 proc. mieszkańców. A następnie dotychczasowej większości sejmowej zadali oni cios, po którym ta najpierw była liczona, by później przegrać przez KO.
Biorąc pod uwagę chłodną aurę, śmiało można stwierdzić, że jeśli tego dnia ktoś spacerował po mieście, to głównie do albo z lokalu wyborczego. W całym Legionowie, razem z tymi zamkniętymi: w szpitalu wojskowym oraz Domu Pomocy Społecznej „Kombatant”, działało ich łącznie 25. – Wszystkie komisje zostały otwarte zgodnie z planem i o godzinie 6.00 rozpoczęło się głosowanie. Z wyjątkiem obwodów odrębnych, gdzie rozpoczęło się ono o godzinie 9.00. Jak dotąd głosowanie przebiega spokojnie, obserwujemy też sporą frekwencję. Tutaj w lokalu wyborczym cały czas jest kolejka – mówiła tuż po godzinie trzynastej, stojąc pod ratuszem, Ida Parakiewicz-Czyżma, sekretarz miasta Legionowo. Działo się tak nie tylko w administracyjnym sercu miasta, lecz także w pozostałych punktach do głosowania. Dotyczyło ono, przypomnijmy, wyborów do Sejmu i Senatu, a także wyrażenia opinii w krajowym referendum. – Wciąż dochodzą nowe osoby, co oznacza, że jest duże zainteresowanie tymi wyborami. Z czego się oczywiście cieszymy, bo jest to nasz obywatelski obowiązek. I każdy, kto ukończył osiemnaście lat, powinien brać udział w głosowaniu.
Podczas gdy jedni, już w lokalu wyborczym, jeszcze długo się zastanawiali, inni stawiali krzyżyki szybko i zdecydowanie. Tych drugich była wprawdzie większość, nie zapobiegło to jednak powstawaniu tworzących się przed komisjami, nieraz przez całą niedzielę, kolejek. Po części stało się tak za przyczyną zamieszania z nadprogramową, referendalną kartą do głosowania, które w opinii wielu wyborców nikomu i do niczego nie było potrzebne. – To jest dodatkowa czynność, żeby ją odnotować, no i to powoduje te kolejki. Wielu praktyków mówiło, że połączenie wyborów parlamentarnych i referendum nie jest najlepszym pomysłem. Myślę, że wiele komisji będzie pracowało do poniedziałku, a niektóre nawet do wtorku. No ale mamy taką rzeczywistość, jaką mamy – stwierdził „patrolujący” miasto w dniu wyborów prezydent Legionowa.
Mamy albo… mieliśmy. Bo teraz powoli można już chyba zacząć mówić o niej w czasie przeszłym. Wszystko dzięki temu, że tak wiele osób zdało sobie wreszcie sprawę z mocy swojego głosu. Uwierzyło, że pojedynczym krzyżykiem jednych można przekreślić, drugim dając szansę zrealizowania obietnic rzucanych w trakcie kampanii wyborczej. – Jest duża mobilizacja obywateli. I to świetnie, bo demokracja polega na tym, żeby jak najwięcej wyborców uczestniczyło w wyborach i nie mogło później narzekać, że „ja ich nie wybrałem, jak na nich nie głosowałem”. No i zobaczymy, czy będzie to mądry i dobry wybór dla Polski – dodał Roman Smogorzewski.
W Legionowie 15 października postanowiło go dokonać ponad 33 tysiące osób, czyli aż 82,5 proc. uprawnionych do głosowania. Z nim samym problemów ludzie raczej nie mieli. – Obywatele są świadomi, w jaki sposób należy głosować. Nie docierają do nas żadne informacje, że pojawiają się z tym jakieś kłopoty – relacjonowała sekretarz miasta. Mimo to całkiem sporo, bo aż 286 osób wrzuciło do legionowskich urn głos nieważny. Dzięki tym ważnym legionowianie wydali zaś wyrok z grubsza zbieżny z końcowym rezultatem wyborów w całym kraju. Tyle że zrobili to bardziej dosadnie. Na Koalicję Obywatelską zagłosowało ponad 40 proc. mieszkańców, a za Prawem i Sprawiedliwością opowiedziało się ich niespełna 30 proc. Trzecią Drogą podążyło w mieście blisko 14 proc. wyborców, natomiast Nowej Lewicy uwierzyło ich o około połowę mniej. Co do poszczególnych kandydatów, legionowskim zwycięzcą został Jan Grabiec z KO, który zebrał ponad osiem tysięcy dwieście głosów. Drugi zameldował się na mecie jeden z głównych rozgrywających w PiS, Mariusz Błaszczak – zagłosowało na niego nieco ponad siedem tysięcy osiemset osób. Obaj politycy zdobyli mandaty i ponownie zasiądą w Sejmie. Trzecia finiszowała w Legionowie Kinga Gajewska z KO, z blisko dwoma tysiącami głosów.
Jeśli chodzi o wybory do Senatu, najlepsza spośród czworga kandydatów – uzyskując ponad 55-procentowe poparcie – okazała się Jolanta Hibner. Drugi był Adam Lubiak z PiS, którego w izbie wyższej widziało prawie 30 proc. głosujących. Końcowy rezultat niedzielnych wyborów do parlamentu jest już zatem znany. Za najdalej kilka lat, choć pewnie dużo szybciej, Polki oraz Polacy przekonają się, czy dokonany przez nich w wyborach wybór był właściwy. I czy tym razem rzeczywiście okaże się to dobra zmiana…