Panuje wśród dam powszechne przekonanie, iż chłopy należą do podgatunku wzrokowców. Oparte zresztą (o ile, przykładowo, można tak określić kostium bikini) na dość solidnych podstawach. Mając tę świadomość, wykorzystują ową samczą cechę ile wlezie. Jak choćby pewna znana mi niewiasta, która w czasie jazdy autem rzadko kieruje się ograniczeniami prędkości. Bo już kilka razy wpadła pod „suszarkę” i wie, że zamiast wyciągać dokumenty, wystarczy ciut podciągnąć kieckę. A wówczas pan policjant szybko straci z oczu jej szybkość i sięgnie wyobraźnią tam, gdzie wzrok nie sięga. Chodzą słuchy, że stosując tego typu iluzje, kobiety są także w stanie załatwić sobie u nas podwyżkę, awans lub środki na zakup futerka. Trudno, niech im będzie. Nawet jeśli, przy całej świadomości płynących z tego korzyści, z tej naszej ułomności sobie drwią. W końcu, drodzy panowie, to właśnie nam owa optyczna skaza oddaje największe przysługi.
Gdybyśmy byli słuchowcami, ileż trudniej znosilibyśmy babskie ujadanie, nocny płacz niemowlęcia albo skrzypienie błagających o smar drzwi do chałupy. A tak wszystkie te dźwięki bez bólu puszczamy mimo uszu. Niestety, na równi z życzliwie nam czasem doradzającym głosem rozsądku… Albo weźmy taki smak. Jako posiadacze nazbyt wysublimowanych kubków, zapewne tylko z musu zaglądalibyśmy do kieliszka. Wszak różne rzeczy o czarodziejce gorzałce można powiedzieć, ale do pysznych to ona nie należy. A i obcowanie z piwną goryczką mogłoby, o zgrozo, być dla nas mniej słodkie. Co się tyczy węchu, permanentna u facetów „nosówka” również stanowi ich siłę. Pozwala na przykład w doskonałej formie przetrwać choćby i tydzień w tych samych gatkach. Bez względu na to, jak bardzo ciało upomina się wtedy o mydło i wodę. Taaak, wiemy, czym to pachnie. Na finał zmysłowej wyliczanki warto odnotować, że męskim atutem jest też specyficzny dotyk. Modelowym reprezentantom brzydszej płci pozwala on m.in. nie tykać żeńskich zajęć, bez obawy, że dotknie ich z tego powodu krytyka. Reasumując, powyższe właściwości czynią samców osobnikami praktycznie pozbawionymi słabych punktów. Poza strefą między kolanami a pępkiem, no i oczywiście wzrokiem.
A który ze zmysłów jest dominujący u kobiet? O, to już temat nie na lichy felietonik, lecz całą powieść. A i tak byłaby daleka od wyczerpania tematu. Gdybym miał posłużyć się moim skromnym doświadczeniem, stawiałbym na to, że większość pań to, by tak rzec, smakowce. Tak sugerują wnioski wynikające z obserwowania ich twarzy podczas konsumpcji różnych delicji, z lodami oraz czekoladą na czele. Jeśliś, bracie, nie widział dotąd w realu kobiecej rozkoszy, zabierz wybrankę do cukierni. Od razu szybciej dostrzeże w tobie ciacho. Chyba że akurat wybije jej to z głowy inny zmysł, ten dla mężczyzn najbardziej zagadkowy – szósty. Wtedy, choćbyś od dawna miał ją na oku, ba, oczach nawet, wnet ci z nich zniknie. W mgnieniu oka!