Chcąc potwierdzić, że z miejską kulturą wszystko gra, legionowski MOK nader poważnie podszedł do obchodów Międzynarodowego Dnia Muzyki. Poważnie i z muzyką poważną w roli głównej. Podczas październikowego święta stylowo wykonywaną przez artystów skupionych wokół utworzonej w 2018 roku Legionowskiej Orkiestry Barokowej.

Na całym świecie muzyka, nieważne czy szlachetnego pochodzenia, czy też niższych lotów, rozbrzmiewa każdego dnia. Lecz należny hołd wszyscy składają jej tylko 1 października, z przyjemnością czyniąc to już od kilku dekad. – Z inicjatywy Yehudi Menuhina, wybitnego skrzypka i ówczesnego prezesa rady działającej przy UNESCO, powstał Międzynarodowy Dzień Muzyki, który miał pokazywać jej piękno i łączyć różne społeczności. Inicjatywa narodziła się w latach siedemdziesiątych, z czasem przystępowały do niej duże ośrodki miejskie, a my dołączyliśmy do tego zacnego grona przed rokiem, tak więc dziś po raz drugi mamy przyjemność zaprosić legionowskich melomanów na to święto – mówił tuż przed koncertem Michał Jung, kierownik artystyczny Legionowskiej Orkiestry Barokowej.

Z owego zaproszenia, kłaniając się nisko muzyce, miejscowi miłośnicy pięknych dźwięków skwapliwie i w dużej liczbie skorzystali. Na miejscu, w sali widowiskowej ratusza, osobiście powitał ich wszystkich sam dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury. – Czcimy ten dzień, bo na pewno jest on ważniejszy niż dzień baranka, woźnicy, nutrii czy inne temu podobne. Tych dni namnożyło się całe mnóstwo i one jakby rozwadniają te prawdziwe, autentyczne dni, które naprawdę są istotne dla człowieka oraz jego zdobyczy kulturalnych – powiedział ze sceny Zenon Durka. Korzystając z okazji, szef MOK-u nieco przybliżył zebranym postać wybitnego skrzypka, stojącego za ustanowieniem Międzynarodowego Dnia Muzyki. – Ciekawostką jest to, że Menuhin podczas II wojny światowej zagrał, oczywiście nieodpłatnie, pięćset koncertów na froncie. Zagrał, żeby dodać ducha żołnierzom walczącym po stronie aliantów. To był piękny gest, generalnie niepowtarzalny w historii świata, wojen i muzyki.

Co do tej, która zabrzmiała w ratuszu, odświętny koncert składał się z dwóch części. Artyści poczęstowali publiczność smakowitą porcją dań z muzycznego menu klasycyzmu i baroku, przygotowanych m.in. według przepisów Wolfganga Amadeusza Mozarta oraz Carla Filipa Emanuela Bacha, bodaj najzdolniejszego syna słynnego kantora z Lipska. – Będzie można usłyszeć nie tylko, jak to zwykle na naszych koncertach bywa, klawesyn czy pozytyw, ale także flet. Wykonamy wspólnie koncert fletowy Vivaldiego, koncert na flet i organy, tak więc będzie różnorodnie i ciekawie – dodał kierownik LOB. W pierwszej części koncertu zagrali: na klawesynie i organach prowadzący go Michał Jung, na flecie Sylwia Kubiak-Dobrowolska, a zaśpiewała sopranistka Justyna Kantorowicz. Inna sprawa, że zanim jeszcze ze sceny spłynęły dźwięki, uwagę publiczności z pewnością przykuła zjawiskowa suknia (nawiasem mówiąc, jedna z dwóch) instrumentalnej solistki. Najważniejsza była jednak oczywiście muzyka…

Nie stroniąc od zabawnych muzycznych dykteryjek, pełniący też funkcję konferansjera szef Legionowskiej Orkiestry Barokowej z przyjemnością zaprosił publiczność na drugą część koncertu. A więc na tą, w której to właśnie jego zespół – przemawiając do słuchaczy w języku sztuki – miał grać pierwsze skrzypce. – Wszyscy zapewne wiedzą, że nie ma chyba bardziej uniwersalnego języka niż muzyka. Jak kiedyś powiedział Debussy, tam gdzie słowa nie dają rady, wchodzi muzyka – zwrócił się do melomanów Michał Jung. No i weszła. Dokumentowana przez tyle mikrofonów i filmujących koncert kamer, ilu w sali widowiskowej ratusza nie widziano chyba jeszcze nigdy.

Na uroczystym koncercie w miejskim ratuszu, poza wymienionymi już artystami, Legionowska Orkiestra Barokowa wystąpiła w składzie: Nina Górska – pierwsze skrzypce, Łukasz Parcheta – drugie skrzypce, Maria Słowikowska-Babik – altówka, Zofia Moląg-Kopeć – wiolonczela, Paulina Poławska – szałamaja oraz Andrzej Owczynnikow – kontrabas.

Poprzedni artykułŚcigany przez Austriaków
Następny artykułWylewna kontrola
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.