„Jest ryzyko, jest zabawa!” – pomyśleli sobie politycznie uświadomieni i aktywni mieszkańcy Legionowa, zaznaczając krzyżyk przy nazwisku nowego prezydenta, metaforycznie zaś stawiając go na dotychczasowym. Chcieli zmian, więc je dostaną. Choć skali tej rewolucji nie znają jeszcze ani oni, ani ich namaszczony właśnie faworyt. Z drugiej strony, w swoim programie wyborczym przedstawił on przecież 50 elekt-ryzujących konkretów dla Legionowa. Całe pół setki! Wychodzi zatem po 10 konkretów na każdy rok urzędowania, czyli – odliczając wakacyjną labę – jeden konkret na miesiąc. Jaki konkretnie i kiedy, złaknieni nowości obywatele dowiedzą się zapewne w swoim czasie. A skoro już o nim mowa, ponieważ od lat tracę go głównie na pisanie, czytanie jest u mnie w odwrocie. Dlatego przebrnięcie przez tak przebojowy koncert kampanijnych życzeń było ponad moje siły. Żadna to jednak strata, już bowiem pobieżna lektura jednego z Bogdanowych wywiadów daje pojęcie o tym, czego gród może się po jego panowaniu spodziewać. Albo też, jak kto woli, czego spodziewać się nie powinien.
Przejdę więc, zachowując modelowy wręcz obiektywizm, do rzeczy. Kwestia bodaj dla Romanowych antagonistów kluczowa: powstrzymanie tzw. dogęszczania. Innymi słowy budowania w Legionowie lokali mieszkalnych. Może to i racja, bo na tych marnych 13 km² wielu wcisnąć się ich już nie da. Jakie są więc w tej kwestii plany nowego prezia? Zaskakujące. „Nie chcę zablokować budowy mieszkań” – mówi, dodając zarazem, że powinny być realizowane w sposób przyjazny dla obecnych legionowian, łaknących zieleni oraz przestrzeni do życia. Jak to pogodzić, mój malutki rozumek nie ogarnia. Weźmy teraz na warsztat piętnowaną też przez pana Bogdana komunikację. Twierdzi on otóż: „połączenia kolejowe nie spełniają oczekiwań mieszkańców” i deklaruje chęć uruchomienia linii autobusowych do warszawskich stacji metra. No i mam kolejną zagwozdkę. Jak to „nie spełniają”? Kaemki i eskaemki jeżdżą wyładowane po brzegi, prywatni przewoźnicy samochodowi dawno poszli z torbami, a tu pociągi są be? Dziwne. Co się zaś tyczy busów śmigających z Legionowa do stacji metra, spieszę przypomnieć, że wysyłał je kiedyś na Młociny pan Janek, szef najpotężniejszego wówczas miejscowego przewoźnika, firmy Translud. Wysyłał i dość szybko przestał, gdyż lud takiego transportu jakoś nie chciał. Czyżby teraz zmienił zdanie? A może woli po tych pustych, złaknionych pojazdów warszawskich arteriach śmigać autobusem na Kabaty…?
Najbardziej do wyobraźni (i portfela) przemawia zapowiedź obniżenia kosztów mediów dostarczanych mieszkańcom przez miejskie spółki. „Będą jak najniższe” – obiecał na łamach prasy wtedy jeszcze pretendent do prezydenckiego tytułu, dając ludziom nadzieję na redukcję, wysokich skądinąd, (głównie spółdzielczych) czynszów. I to się nazywa konkret! Mniejsza o liczby, taryfy tudzież kalkulacje – nowy prezydent obiecał, więc bankowo dotrzyma słowa. Za co niniejszym, w imieniu wszystkich lokatorów, jak najniżej mu się z tego powodu kłaniam.